Pochodzący z Bydgoszczy koszykarz debiutował w ekstraklasie w wieku 17 lat, pod koniec 1997 roku, a najwięcej lat (16) spędził w Treflu Sopot. Ostatni sezon, zakończony przedwcześnie przez pandemię koronawirusa, rozpoczynał w 1. lidze w zespole z Leszna, ale w listopadzie przeniósł się do Stali Ostrów Wlkp. Dylewicz przyznaje, że czuje niedosyt po występach w ostatnich kilkunastu miesiącach i stąd decyzja o kontynuacji kariery. - Lata lecą, to są fakty, a ja chciałbym się godnie pożegnać z ekstraklasą. Ostatnie dwa lata nie były udane - najpierw sezon stracony w Gdyni z powodu kontuzji, a ostatni częściowo storpedowany przez koronawirus. Rodzina wyliczyła, że brakuje mi kilku, no może trochę więcej, spotkań do fajnego rekordu, więc dlaczego nie poświęcić kolejnego roku, by miło zakończyć karierę i przygodę z parkietem - dodał. W marcu, tuż przed zawieszeniem sezonu, rozegrał 651. mecz w ekstraklasie, czym wyrównał osiągnięcie jednej z największych gwiazdy w historii polskiego basketu i swojego idola Adam Wójcika. Rekordzistą pod względem liczby meczów jest Dariusz Parzeński (671). Dwa tygodnie temu siedmiokrotny mistrz Polski (2004-09 z Prokomem Treflem Sopot, 2014 z PGE Turów Zgorzelec) i dwukrotny MVP finałów (2008, 2014) wznowił treningi i nie kryje z tego powodu radości. - Ruszyłem z przygotowaniami "pełną gębą" dwa tygodnie temu. Pracuję pod okiem trenerki personalnej Natalii Dziubek, która przygotowywała mnie także przed poprzednim sezonem i byłem z tego bardzo zadowolony. Czuję taką radość z powrotu do ćwiczeń i gry po tych dwóch miesiącach wymuszonej przerwy, że trudno opisać. Ostatnio na boisku streetballu graliśmy z Przemkiem Zamojskim i trafiłem trójeczkę. Fajnie było - dodał.