Była to ich pierwsza w sezonie porażka przed własną publicznością w rozgrywkach Tauron Basket Ligi. Asseco Prokom potrzebuje nadal tylko jednej wygranej, by po raz dziewiąty z rzędu sięgnąć po złoty medal. Drużyna z Sopotu pokazała jednak, że w sytuacji podbramkowej jest bardziej zdeterminowana niż obrońca tytułu. "Podnieśliśmy się i to bardzo cieszy. Na pewno będzie to kolejny ciężki mecz i fajnie, żeby był taki jak poprzedni, z dużą dozą emocji, dobrą koszykówką, która promuje nie tylko Trójmiasto, ale tę dyscyplinę w całej Polsce" - powiedział jeden z bohaterów sobotniego zwycięstwa Marcin Stefański, zdobywca 15 pkt. Gdyby sopocianom udało się doprowadzić do remisu 3-3, ostatnie spotkanie wielkiego finału decydujące o mistrzostwie odbędzie się w Gdyni w środę. Prokom od 2004 roku, najpierw pod wodzą Eugeniusza Kijewskiego (jako Prokom Trefl Sopot), a następnie Litwina Tomasa Pacesasa (Asseco Prokom Gdynia) etatowo zdobywa złote medale i ma najdłuższą w kraju serię zwycięstw wśród gier zespołowych. Siedem mistrzostw z rzędu zdobyli siatkarze PGE Skry Bechatów, ale w tegorocznym finale musieli uznać wyższość Asseco Resovii, która przerwała ich hegemonię, wygrywając w finale PlusLigi 3-1. Trefl radził sobie znakomicie w I i II grupowym etapie TBL, był długo liderem tabeli, ale przegrał w decydującym meczu o pierwsze miejsce przed play off z Asseco na własnym parkiecie 73:77. Gdynianie w tym sezonie to drużyna po przejściach: nieudany sezon w Eurolidze (tylko jedno zwycięstwo w 10 meczach), odejście graczy z NBA, którzy mieli być gwiazdami: Alonzo Gee i Oliviera Lafayette'a, w końcu rezygnacja trenera Pacesasa pod koniec lutego. Tylko mistrzostwo mogłoby im poprawić humory. Trefl jeden sukces w sezonie już ma - zdobył Puchar Polski, ale to za mało dla lidera zespołu Łukasza Koszarka, który przyszedł do Sopotu po dwóch latach spędzonych w lidze włoskiej i zapowiadał, że chce zdobyć mistrzostwo.