Obaj zawodnicy nie są co prawda wyborowymi strzelcami, ale stanowią ważne ogniwa swoich zespołów. Zarówno 30-letni Stefański jak i o 10 lat młodszy, uchodzący za spory talent Ponitka, słyną ze sporej waleczności, grają niezwykle ekspresyjnie i potrafią poderwać kolegów do walki. Swoim zachowaniem często dodawali kolorytu derbowym potyczkom. Stefański od dłuższego czasu zmagał się z kontuzją kolana i po wygranym u siebie 82:78 meczu ze Stelmetem Zielona Góra nie był już w stanie grać. We wtorek skrzydłowy Trefla przeszedł zabieg usunięcia części uszkodzonej łąkotki i na parkiet powinien wrócić po trzech tygodniach, czyli na półfinały play off. - Jeśli się oczywiście do nich dostaniemy. Mam nadzieję, że tak się stanie i dlatego chcemy zrobić wszystko, aby zająć przed play off drugą pozycję, bo pierwsze miejsce jest już zarezerwowane dla PGE Turowa Zgorzelec. Zamierzmy wygrać dwa ostatnie spotkania, zarówno w środę u siebie z Asseco Prokom jak i w niedzielę w Słupsku z Energą Czarni. Mistrzowie Polski są co prawda poważnie osłabieni, ale życie pokazało, że żadnego rywala nie wolno lekceważyć - powiedział wiceprezes sopockiego klubu Marcin Kicior. Trener Asseco Prokom Andrzej Adamek przywiezie do Sopotu zaledwie dziewięciu koszykarzy. Na różyczkę zachorował bowiem Ponitka i jego udział w spotkaniu z Treflem jest wykluczony. - Chyba nikt nie ma wątpliwości, kto w derbach Trójmiasta jest teraz zdecydowanym faworytem. Nam nie pozostaje nic innego, jak wyjść na parkiet i bić się o zwycięstwo - podkreślił gdyński szkoleniowiec. Oba zespoły zmierzyły się ze sobą w Tauron Basket Lidze 19 razy. Lepszym bilansem legitymują się koszykarze Asseco Prokom, którzy wygrali 14 spotkań (w tym dwa po dogrywce) i tylko pięć razy schodzili z parkietu pokonani. Ostatnie dwa mecze zakończyły się jednak zwycięstwem Trefla - 2 marca sopocianie wygrali w Ergo Arenie 78:65, a 15 dni później zwyciężyli mistrzów Polski na ich terenie 73:72.