W czwartek kluby koszykarskiej ekstraklasy ogłosiły, że nie będą miały, ze względu na pandemię koronawirusa i przedwczesne zakończenie sezonu, co generuje straty finansowe, możliwości wypłacenia pełnych kontraktów w sezonie 2019/20. Oświadczenie tej treści ukazało się na stronie trzykrotnego mistrza Polski Anwilu Włocławek (2003, 2018 i 2019), ale zaznaczono, że stanowisko to jest uzgodnione ze wszystkimi klubami Energa Basket Ligi. Cel, mistrz Polski (Stelmet Zielona Góra 2015) i Francji (Le Mans 2006) przyznał, że nie jest zaskoczony oświadczeniem władz klubów, bo prezes Polskiego Cukru Maciej Wiśniewski uprzedzał drużynę o takiej ewentualności na ostatnim spotkaniu w klubie. "Oświadczenie nie jest dla mnie zaskoczeniem. Prezes wspominał nam o takiej ewentualności. Nie ma pojęcia jak postąpią zawodnicy, trenerzy. Sytuacja jest niespodziewana i zmienia się dynamicznie. Żaden z nas nie ma przecież w kontrakcie zapisu dotyczącego wypełnienia kontraktu podczas epidemii. - Myślę, że najlepiej byłoby gdyby liga, FIBA przedstawiły jakieś propozycje rozwiązań, z drugiej strony kontrakty są skonstruowane bardzo indywidualnie i nie wiadomo, czy da się znaleźć jakieś wspólne rozwiązanie. Nic nie jest łatwe obecnie. Gdyby jeden zawodnik skierował sprawę do trybunału arbitrażowego BAT (Basketball Arbitral Tribunal) to pewne mógłby coś +ugrać+, ale tu przecież chodzi o wszystkich zawodników, setki graczy" - podkreślił reprezentant Polski. 33-letni skrzydłowy urodzony we francuskim Orleanie, który kilka lata temu wybrał Polskę jako swoje miejsce na ziemi, przyznał, że nad Sekwaną sytuacja w dobie pandemii koronawirusa wygląda źle. Dlatego cieszy się, że na początku marca przylecieli do niego rodzice z Francji. "4 marca miałem urodziny i rodzice specjalnie przylecieli do mnie z Francji. Przylecieli i zostali na dłużej... Mamy więc szczęście, że jesteśmy razem" - powiedział koszykarz mieszkający w Gdańsku i mający podwójne obywatelstwo. Zawodnik, który dorastał we Francji i występował w młodzieżowych kadrach "Trójkolorowych" zawsze marzył o grze w biało-czerwonych barwach. W wieku 23-lat podpisał kontrakt z Turowem Zgorzelec i pojawił się w orbicie zainteresowań trenerów polskiej kadry. Od ponad sześciu lat jest jednym z podstawowych zawodników zespołu narodowego. Grał w Eurobaskecie 2015, 2017 i mistrzostwach świata 2019, na których biało-czerwoni zajęli ósmą pozycję. Skrzydłowy reprezentacji zaznaczył, że sytuacja finansowa zawodników ekstraklasy jest bardzo zróżnicowana, a rozpiętość kontraktów wysoka. "Mam za co żyć, podczas kariery odłożyłem pieniądze, nie będę płakać i narzekać w obecnej sytuacji, gdzie tracą wszyscy z powodu pandemii koronawirusa i są inne poważne problemy. Wiem jednak, że w wielu zespołach są koledzy, nie tylko młodzi, którzy mają kontrakty za 5000-6000 zł i utrzymują za to rodziny, więc dla nich koniec wypłat w marcu to problem" - dodał. Cel, choć decyzję o zakończeniu rozgrywek w trakcie sezonu uważa za słuszną, to ma zastrzeżenia co do zasad końcowej klasyfikacji. Polska Liga Koszykówki SA ustaliła ją na podstawie tabeli z 12 marca. Problem w tym, że zespoły miały na koncie różną liczbę spotkań, a pod uwagę brano tylko liczbę punktów, nie zaś np. procent zwycięstw, czy pełne rozegrane kolejki. Polski Cukier, wicemistrz kraju, który miał walczyć w tym sezonie o złote medale, rozegrał najmniejszą liczbę spotkań - 20, podczas, gdy większość ekip 22 (drugim klubem z mniejszą liczbą spotkań - 21 była Enea Astoria Bydgoszcz). Torunianie mieli bilans 15-5, a tyle samo porażek zanotował drugi Start Lublin i trzeci Anwil Włocławek (obydwa zespoły bilans 17-5). Z liczbą 35 pkt Polski Cukier został jednak sklasyfikowany dopiero na piątej pozycji. "Na pewno nie mogę być usatysfakcjonowany i zadowolony pod względem sportowym. Wszyscy wiedzą, że mieliśmy bardzo dobry zespół i walczyliśmy o najwyższe cele, a przyjęcie klasyfikacji końcowej na podstawie takiej tabeli krzywdzi część ekip, między innymi nas. Na pewno medale zdobyte w ten sposób nie są powodem do dumy, ale kwestie sportowe w obliczu pandemii schodzą na dalszy plan" - ocenił. Przyznał, że ma opcję w kontrakcie na kolejny sezon w Toruniu, ale na razie jego myśli nie kierują się tak daleko w przyszłość. "Jest taka opcja, obydwie strony - czyli klub i ja - muszą wyrazić chęć dalszej współpracy, ale naprawdę nie myślę o tym w ogóle. Zachowuję spokój w tej i innych sprawach i wszystkim życzę zdrowia" - dodał. Olga Miriam Przybyłowicz