Podobnie jak w zeszłym sezonie dopiero w siódmym spotkaniu koszykarze Asseco Prokom zapewnili sobie mistrzostwo Polski. Rok temu gdynianie pokonali u siebie PGE Turów Zgorzelec, a teraz w derby Trójmiasta odparli atak Trefla Sopot. Ostatni mecz był, podobnie jak dwa poprzednie, niezwykle dramatyczny, a emocje sięgnęły w nim zenitu. W 26. minucie gospodarze prowadzili już różnicą 23 punktów, a niewiele brakowało, aby zeszli z boiska pokonani. Co prawda inauguracyjne punkty zza linii 6,75 mera zdobył bohater poniedziałkowego spotkania w Ergo Arenie Filip Dylewicz, ale początek tej konfrontacji zdecydowanie należał do koszykarzy Asseco Prokom. W 7. minucie mistrzowie Polski prowadzili 14:5, a dwie celne trójki miał już wtedy na koncie Donatas Motiejunas, który w sześciu wcześniejszych meczach finału play off trafił tylko jeden taki rzut. Sopocianie fatalnie rozpoczęli także drugą kwartę, w której przez pięć minut zdobyli zaledwie jeden punkt - osobistego wykorzystał Marcin Stefański - i w 15. minucie goście przegrywali 17:30. Za chwilę, po dwóch trafieniach zza linii 6,75 metra Przemysława Zamojskiego przewaga gdynian wynosiła już 20 punktów - 41:21. W 26. minucie, przy stanie 57:34 dla Asseco Prokomu, nerwowo nie wytrzymał Łukasz Wiśniewski, który faulowany pod koszem rywali przez Motiejunasa w rewanżu powalił znacznie wyższego Litwina i został ukarany przewinieniem dyskwalifikującym. Przy okazji kilka niemiłych słów powiedzieli sobie również szkoleniowcy obu zespołów. W tym momencie wydawało się, że nic nie jest w stanie zagrozić bardzo dobrze grającej ekipie trenera Andrzeja Adamka, tymczasem ta sytuacja podziałała mobilizująco na osłabionych sopocian. W szóstym spotkaniu zawodnicy Trefla zdołali w drugiej połowie z nawiązką odrobić 13-punktową stratę (w poniedziałek w 24. minucie przegrywali 42:55) i niewiele brakowało, aby historia sprzed dwóch dni się powtórzyła. W 34. minucie, za sprawą świetnie grającego po przerwie Dylewicza, Trefl przegrywał tylko 59:62. W dodatku w tym momencie już cztery przewinienia miał jedyny rozgrywający mistrzów Polski Jerel Blassingame. Nie przeszkodziło to jednak Amerykaninowi trafić za trzy, dzięki czemu jego drużyna wygrywała w 37. minucie 71:61. Pomimo rozpaczliwych prób tej różnicy sopocianom nie udało się już zniwelować. Po meczu uszczęśliwiony trener Adamek, który w trakcie sezonu zastąpił Tomasa Pacesasa, wylał sobie szampana na głowę. Asseco Prokom jest pierwszą drużyną w historii ligi, która wywalczyła tytuł dziewięć razy z rzędu. Trzecie miejsce zdobyli koszykarze Zastalu Zielona Góra, którzy pokonali PGE Turów Zgorzelec 2-1. Najwięcej tytułów mistrzowskich - 17, mają w dorobku koszykarze Śląska Wrocław. Powiedzieli po meczu: Karlis Muiznieks (trener Trefla Sopot): "Gratuluję Asseco Prokomowi wygrania finałowej rywalizacji. Rywale dysponowali jednak szerszym składem i większym budżetem. Dziękuję wszystkim zawodnikom, którzy pokazali wielki charakter. Byliśmy bliscy szczęścia, niemniej uważam, że i tak ten sezon okazał się dla nas bardzo udany. Zanotowaliśmy bowiem największy sukces w historii klubu, zdobyliśmy Puchar Polski i byliśmy blisko wywalczenia mistrzowskiego tytułu. Źle zaczęliśmy to spotkanie, ale nie zabrakło nam wiary i mieliśmy szansę na wygranie tego meczu. Zabrakło nam jednak szczęścia w niektórych rzutach i boiskowych sytuacjach. Chciałbym także podziękować władzom Sopotu, swoim współpracownikom oraz naszym kibicom, najlepszym fanom w Polsce". Andrzej Adamek (trener Asseco Prokomu Gdynia): "Najpierw chciałbym podziękować właścicielowi klubu Ryszardowi Krauzemu, że dał mi szansę prowadzenia tego zespołu. To było naprawdę bardzo dobre spotkanie. Zwłaszcza jego pierwsza część, w której zaprezentowaliśmy fantastyczną obronę. Niestety, znowu odezwał się syndrom drugiej połowy, w której po raz kolejny straciliśmy koncentrację oraz zgubiliśmy rytm i niepotrzebnie doprowadziliśmy do nerwowej końcówki. Teraz poczułem wielką ulgę. Nie piętnowałbym również Łukasza Wiśniewskiego. Ciśnienie w meczach finałowych jest olbrzymie i to była niepotrzebna reakcja na faul, a podobnych zagrań w tym spotkaniu nie brakowało. To ambitny zawodnik, który po prostu bardzo chciał to spotkanie wygrać". Filip Dylewicz (kapitan Trefla Sopot): "Kluczowa w tym spotkaniu była druga kwarta, która przesądziła o sukcesie Asseco Prokom. Goniliśmy wynik, byliśmy blisko zwycięstwa, ale o tym, że nie wywalczyliśmy upragnionego mistrzowskiego tytułu, zadecydowały szczegóły. Udowodniliśmy jednak, że polscy koszykarze, na których oparty jest nasz klub, potrafią znakomicie funkcjonować i być motorem napędowym drużyny. Po finałowej rywalizacji pozostaje niedosyt, ale taki jest sport. Uważam jednak, że możemy chodzić z podniesionymi głowami. Swoją postawą przez cały sezon zasłużyliśmy na finał i na złoty medal. Tak się jednak nie stało". Donatas Motiejunas (Asseco Prokom Gdynia): "Nieważne czy wygrywa się jednym czy też różnicą 20 punktów. Mistrzostwo to mistrzostwo. Jesteśmy mistrzami i teraz możemy świętować. Dziękuje wszystkim, którzy z nami pracowali, wspierali nas i dopingowali. Jestem szczęśliwy, bo to pierwsze poważne trofeum w mojej karierze. Przed tym spotkaniem nie spałem całą noc i po nim zapewne też nie zmrużę oka. W tym meczu mieliśmy pewne problemy z Treflem, ale dzięki temu, że jesteśmy zespołem wróciliśmy do gry. Nie wiem jeszcze, gdzie będę występował w przyszłym sezonie. Tej decyzji nie podejmę dzisiaj. Na pewno chciałbym znaleźć się w klubie, w którym miałbym okazję grać, a nie siedzieć na ławce rezerwowych". Wynik siódmego meczu finałowego: Asseco Prokom Gdynia - Trefl Sopot 76:68 (20:16, 23:9, 19:24, 14:19) Stan rywalizacji do czterech zwycięstw 4-3 dla Asseco Prokomu. Asseco Prokom Gdynia: Donatas Motiejunas 23, Jerel Blassingame 17, Przemysław Frasunkiewicz 8, Przemysław Zamojski 8, Michael Kuebler 8, Adam Hrycaniuk 6, Adam Łapeta 4, Fiodor Dmitriew 2, Piotr Szczotka, Quinton Day. Trefl Sopot: Filip Dylewicz 22, Łukasz Koszarek 14, John Turek 10, Jermaine Mallett 7, Łukasz Wiśniewski 6, Adam Waczyński 6, Saulius Kuzminskas 2, Marcin Stefański 1, Vonteego Cummings.