Gdynianie awansowali do finału po batalii z ósmą drużyną w tabeli Legią Warszawa, wygrywając rywalizację 3-2. Anwil czekał na rywala od wtorku, gdy pokonał 3-0 wicemistrza Polski Arged BM Slam Stal Ostrów Wlkp. W czwartek gdynianie po raz pierwszy zmierzą się z ekipą chorwackiego szkoleniowca Igora Miliczicia, która po sezonie zasadniczym była czwarta w tabeli. Kolejny mecz na własnym parkiecie rozegrają w sobotę. Potem rywalizacja przeniesie się do Włocławka. Do finału awansuje zespół, który wygra trzy razy. Ewentualne piąte, decydujące spotkanie odbędzie się w Gdyni 26 maja. Zdaniem Frasunkiewicza, uznanego najlepszym trenerem sezonu zasadniczego, trudno powiedzieć, czy długa przeprawa ze stołeczna drużyną będzie miała wpływ na dyspozycję zespołu. - Nie wiem, to indywidualna sprawa każdego zawodnika. Ten, który gra 35 minut pewnie woli dłuższy odpoczynek. Ci, którzy mają mniej minut na boisku wolą grać. Nie wiem, jak się to "odbije" na zespole. Jako zawodnik zawsze lubiłem grać, być w cyklu meczowym. Potrzebowałem jedną, dwie doby na odpoczynek przed decydującymi meczami, a miałem przyjemność walczyć w dwóch siedmiomeczowych finałach - przyznał 40-letni Frasunkiewicz, mistrz Polski z Asseco Gdynia w 2011 i 2012 roku. Szkoleniowiec nie przykłada specjalnej wagi do faktu, iż Arka, jako drużyna wyżej rozstawiona, ma przewagę własnego parkietu i rozegra mecze numer jeden, dwa oraz ewentualny piąty przed własną publicznością. Gdynianie w sezonie zasadniczym dwa razy pokonali mistrza Polski - w Gdyni 98:89 na inaugurację rozgrywek oraz we Włocławku 83:66. - Anwil teraz to inna drużyna niż w sezonie zasadniczym. Play-off rządzi się innym prawami. Każdy kolejny mecz to coraz większy stres i zmęczenie. To, że gramy z wyższej pozycji nie ma znaczenia. My też inaczej przesunęliśmy w drużynie akcenty w spotkaniach z Legią. To samo będziemy robili w rywalizacji z Anwilem, trzeba się będzie dopasować do tego, co zagra rywal. Taktyki oczywiście nie zdradzę - podkreślił. Natomiast kapitan Arki, 35-letni Krzysztof Szubarga uważa, że atutem jego ekipy jest przewaga parkietu. Podkreślił, że mecze w Pucharze Europy przygotowały ich dobrze do dużej częstotliwości rywalizacji. - Zwycięstwa w sezonie zasadniczym nie mają żadnego znaczenia, ale to, że gramy w rytmie meczowym może mieć dla nas jakiś plus. Jesteśmy zresztą przygotowani do takiej częstotliwości, bo graliśmy w tym sezonie na dwóch frontach i to było przetarcie przed play-off. Mamy przewagę parkietu i to się liczy. Adrenalina przechodzi i zmęczenie idzie w zapomnienie. Wiemy o co gramy. - Anwil ma delikatne problemy pod koszem po kontuzji Josipa Sobina, ale dobrze to zakamuflowali w walce ze Stalą w ćwierćfinale. Na pewno będziemy chcieli wykorzystać przeciw włocławianom dwie nasze wieże: Adama Łapetę i Roberta Upshawa, by stwarzali jak największe zagrożenie pod koszem Anwilu - ocenił Szubarga. Arka też nie przystąpi do półfinałów w najsilniejszym składzie. Zabraknie doświadczonego, 39-letniego Filipa Dylewicza, dla którego sezon się najprawdopodobniej już skończył z powodu przewlekłych kłopotów ze ścięgnem Achillesa. Ostatni raz regularnie grał na początku lutego, a na jedno spotkanie powrócił w kwietniu. - Normalnie takie kontuzje, jeśli nie ma mechanicznego urazu, szybko się wygaszają, ale u Filipa nie. Pauzował dwa miesiące, wrócił na kilka treningów i mecz, ale zapalenie pochewki ścięgna znowu dało o sobie znać. Szkoda, że go nie będzie, bo w takich seriach jak z Legią czy Anwilem na pewno by pomógł - przyznał Frasunkiewicz.