Najważniejsza informacja tygodnia: Polski Cukier miesiąc do tyłu W ostatnich latach zawsze Polski Cukier Toruń był w ścisłej czołówce. Można się nawet zastanawiać, jak to się stało, że w 2019 roku nie zdobył mistrzostwa Polski, mając w finale wynik 3:2 i rozłożony kontuzjami Anwil. Przed tym sezonem w klubie zwanym Twardymi Piernikami doszło jednak do przesilenia. Odszedł sponsor i prezes Maciej Wiśniewski, zwolniono dyrektora sportowego i autora składów Polskiego Cukru Ryszarda Szczechowiaka, budżet - mimo pozostania głównego sponsora - zmniejszono znacząco. Ale nawet przy tych wydarzeniach trudno było przewidzieć bilans 0-5 na początek sezonu, w tym porażki różnicą 20 punktów w Warszawie i różnicą 19 punktów w Radomiu. Tylu porażek z rzędu torunianie nie mieli od zimy 2014 roku, kiedy to debiutowali w ekstraklasie. Okej, torunianie wszystkie pięć meczów grali na wyjazdach, skład budują właściwie do teraz, a jeszcze na dodatek kontuzjowany jest Aaron Cel. Mimo to obraz niedzielnej gry w Radomiu musiał być dla kibiców z Torunia przerażający. Sklecony za minimalny budżet zespół HydroTrucka robił co chciał na boisku, ośmieszał swoimi zagraniami sprowadzone do Torunia gwiazdy lig zagranicznych z Damianem Kuligiem na czele i wygrał łatwo 99:80. Fatalnie wyglądała zwłaszcza obrona Polskiego Cukru, bez udzielania pomocy i bez żadnej współpracy między zawodnikami. Prezes klubu Piotr Barański, który wrócił na to stanowisko po sześciu latach (rządził klubem od trzeciej do pierwszej ligi), wierzy jednak w ten skład i trenera Jarosława Zawadkę, który z asystenta awansował w tym sezonie. - Zmian personalnych nie będzie, pracujemy dalej ciężko w tym samym zestawie. Jesteśmy miesiąc czy półtora za innymi zespołami, bo zaczęliśmy później i mieliśmy po przyjeździe nowych zawodników dodatkowe, nieprzewidziane trudności - powiedział mi w poniedziałek. Rzeczywiście, nawet podczas ostatnich sparingów przed ligą ekipa była w niepełnym składzie, a z trzech pozyskanych Amerykanów dwóch prosto z lotniska trafiło na kwarantannę (jechali razem, a jeden z nich miał koronawirusa), a trzeci został przechwycony zgodnie z zapisami kontraktu przez czeski klub. Jak podkreśla prezes, przed ostatnimi meczami trener nie miał możliwości normalnie przygotować zespołu, który nigdy jeszcze nie spotkał się w pełnym składzie. Wszystko to prawda i daje nadzieję na to, że Twarde Pierniki z Torunia znów niedługo będą twarde. Jednak warto zatrzymać na chwilę czas na rubryce "dzisiaj" i powiedzieć głośno, że nawet jak na takie warunki na razie Polski Cukier nie wyglądał krzepko. Zawadka z asystentem Michałem Dukowiczem mają do zrobienia mnóstwo pracy na boisku treningowym, ale także w komunikacji z zawodnikami. Bardzo ciekawe, jak sobie z tym poradzą. Tuż po niedzielnym meczu nieobecny na boisku w Radomiu skrzydłowy Polskiego Cukru i reprezentacji Polski Aaron Cel wkleił na Twitterze sondę z pytaniem "Czy zagramy w playoffach?". Prawie 59 procent odpowiadających było na nie. Przyznaję, że też tak głosowałem. Czasu na poprawki jest mało, mecze teraz co kilka dni, a za miesiąc (kiedy Polski Cukier nadgoni?) wynik zespołu może być już nie do odrobienia. Już teraz do ósemki może być potrzebny bilans np. 16-9 w pozostałych do końca sezonu meczach. Nawet biorąc pod uwagę, że 15 z nich torunianie rozegrają w domu, może to być ciężkie do osiągnięcia. Postać tygodnia: Nick Neal, HydroTruck Radom Ten 32-letni Amerykanin, który zaczynał karierę w Europie w piątej lidze włoskiej, więc osiągnął naprawdę wiele trafiając do Energa Basket Ligi, w pierwszym meczu sezonu wyglądał jak turysta na wakacjach w Warszawie, który zamknął w toalecie hali na warszawskim Bemowie prawdziwego koszykarza, żeby zagrać w spotkaniu z zawodowcami i wkleić jajcarski filmik na YouTube. W kolejnych meczach - co ważniejsze dobrych dla HydroTrucka Radom - Neal jednak pokazał, czemu jest w EBL. W niedzielę zaś po prostu rozłożył na łopatki Polski Cukier Toruń swoimi wjazdami pod kosz i trójkami. 34 punkty to nowy rekord sezonu, a Amerykanin dla mądrze grających radomian dołożył także 6 asyst, 4 zbiórki i trafił 11 z 12 wolnych. Moment kolejki: Killeya-Jones z góry, ale jak! Jestem wielkim fanem umiejętności i możliwości 22-letniego środkowego MKS Dąbrowa Górnicza Sachy Killeyi-Jonesa. Łatwość gry w koszykówkę u tego zawodnika jest olśniewająca. Mimo że jego zespół gra bardzo słabo (przegrał w Bydgoszczy 78:90 i ma bilans 0-4), to na Amerykanina warto popatrzeć. Na stronie oficjalnej ligi jest nawet kompilacja kilku jego zagrań z tego spotkania, ja wybieram ten wsad z faulem. Liczba kolejki: 4 Tyle porażek z rzędu ma zespół Jacka Winnickiego PGE Spójnia Stargard. To wyrównanie najgorszej serii tego trenera w karierze w męskiej ekstraklasie, którą rozpoczął w 2000 roku. Ostatni raz jego zespół cztery razy z rzędu przegrał w sezonie 2018/2019, kiedy to MKS Dąbrowa Górnicza została pokonana kolejno przez zespoły z Gdyni, Sopotu, Torunia i Szczecina. Wtedy nastąpiła po tym seria sześciu wygranych, po której MKS awansował do play-off, a tam postraszył Stelmet. Teraz stargardzianie Winnickiego grają dość chaotycznie, mają ogromne problemy w ataku pozycyjnym, nie mogą trafić wolnych (w ostatnich trzech meczach spudłowali aż 38!) i trafiają bardzo mało trójek (średnio mniej niż sześć na mecz), co przy nowoczesnej obronie prawie uniemożliwia granie. Na szczęście dla Spójni do zespołu dołączył jeden z najlepszych w rzucaniu z dystansu w naszej lidze Ray Cowels. We wtorek stargardzianie grają ważny mecz "na przełamanie" w Warszawie z Legią, która z kolei w tym sezonie ma świetny bilans 4-1. Warte pochwały: Przełamanie w Ostrowie Słabo wyglądał wcześniej zespół Argedu BMSlam Stali Ostrów Wlkp., więc warto podkreślić przełamanie tego zespołu w meczu z Pszczółką Startem Lublin (79:74). Ekipa trenera Łukasza Majewskiego zrobiła w tym meczu wszystko na odwrót niż wcześniej, co akurat jest mocnym komplementem. Wreszcie trafił swoje rzuty za trzy James Florence, który w trzeciej kwarcie dał sygnał do ataku, a w czwartej części gry tym razem to nie Stal była rozbijana, ale ona niszczyła rywali (wygrała te 10 minut 25:10). Do mistrzowskiej jakości jeszcze daleko, ale trener i zespół kupili sobie cenne dni, a może nawet tygodnie na poprawianie gry. Jest się czego złapać, na przykład świetnej gry graczy teoretycznie drugiego planu z Chrisem Smithem i Szymonem Ryżkiem na czele. Następny test w środę w Sopocie. Do poprawy: Zielonogórski skład Wiele dzieje się w Zielonej Górze, choć wydawałoby się, że w jedynym niepokonanym zespole w lidze powinien być spokój. Niestety zmąciła go kontuzja kolana Daniela Szymkiewicza podczas meczu ligi VTB w Rosji. W jego sprawie nie ma optymistycznego scenariusza, na pewno czeka go co najmniej kilka miesięcy przerwy. Z gry w Polsce (zgłaszając chorobę matki) zrezygnował niemal od razu po przyjeździe Belg Maxime De Zeeuw, a Stelmet musi też poszukać nowej nazwy (zostanie ogłoszona na koniec miesiąca, czyli w środę), bo umowa z tytularnym sponsorem wygasła i nie została przedłużona. Zielonogórzanie szukają intensywnie polskiego zawodnika, bo mają w składzie obecnie tylko trzech zdrowych ogranych ligowców z miejscowym paszportem (Łukasz Koszarek, Marcel Ponitka, Filip Put), a do protokołu meczowego muszą zgłaszać sześciu. Złożyli ofertę przejścia do siebie skrzydłowemu Trefla Sopot Michałowi Kolendzie, ale klub z Sopotu nie był chętny do rozmów. Z różnych względów nie wchodzą raczej w grę mający możliwość przyjścia do "jeszcze Stelmetu" reprezentanci Tomasz Gielo i Michał Sokołowski. Kto zatem może dołączyć? Na pewno wielkim wzmocnieniem będzie Łotysz Rolands Freimanis (w poprzednim sezonie Anwil Włocławek), który stylem gry i możliwością występowania na obu pozycjach podkoszowych bardzo pasuje do pomysłów trenera Żana Tabaka. Tym bardziej, że kiedyś już grał u Chorwata w hiszpańskiej Gironie. Zagadek jest jednak sporo... Co dalej? Szósta kolejka Energa Basket Ligi odbywa się w środku tygodnia, od wtorku do czwartku. Z trzech meczów transmitowanych najciekawiej zapowiada się ten w Szczecinie, gdzie King zagra z Anwilem Włocławek. Zespół trenera Dejana Mihevca w lidze ostatnio zagrał dwa tygodnie wcześniej, a ma za sobą nieudany wyjazd na Cypr w walce o Ligę Mistrzów oraz kontuzję dłoni kluczowego gracza Przemysława Zamojskiego (przerwa do listopada). Jak tym razem, przeciwko bardzo solidnej w obronie drużynie Kinga, wypadnie Ivan Almeida? W czwartej będzie można obejrzeć także derbowy mecz Polskiego Cukru Toruń z Eneą Astorią Bydgoszcz, w którym głód punktów powinien być spory. A potem tylko dzień przerwy i od soboty do poniedziałku kolejka siódma... Plan transmisji 6. kolejki Energa Basket Ligi: wtorek 29 września, godz. 17.30, Polsat Sport News: Legia Warszawa - PGE Spójnia Stargard środa 30 września, godz. 17.30, Polsat Sport News: King Szczecin - Anwil Włocławek czwartek 1 października, godz. 17.30, Polsat Sport News: Polski Cukier Toruń - Enea Astoria Bydgoszcz Pozostałe mecze tego tygodnia EBL: wtorek 29 września, godz. 17.30: Asseco Arka Gdynia - GTK Gliwice wtorek 29 września, godz. 19.00: Trefl Sopot - Arged BMSlam Stal Ostrów Wlkp. wtorek 29 września, godz. 20.00: Śląsk Wrocław - Polpharma Starogard Gdański środa 30 września, godz. 18.30: Stelmet Enea BC Zielona Góra - MKS Dąbrowa Górnicza środa 30 września, godz. 20.00: HydroTruck Radom - Pszczółka Start Lublin Adam Romański