Gdynianki wystąpią w tych rozgrywkach już po raz dziesiąty. Dwukrotnie w latach 2002 i 2004 prowadzona dziś przez trenera Romana Skrzecza drużyna ocierała się o zwycięstwo w Final Four zajmując ostatecznie drugie miejsce. Ostatni sezon na europejskich parkietach nie był jednak dla Lotosu udany. Aktualne wicemistrzynie Polski odniosły tylko jedną wygraną w dziesięciu meczach i odpadły z rozgrywek już po fazie grupowej. W tym roku ma być inaczej. Przed sezonem pozyskano sponsora tytularnego (PKO BP), oraz dokonano rewolucyjnych zmian w składzie (zakontraktowano m.in.dobrze znane polskim fanom Chamique Holdsclaw i Dominique Canty), co ma zaowocować nie tylko odbiciem z rąk wiślaczek mistrzostwa Polski, ale i lepszym wynikiem w Eurolidze. O ile w Gdyni po cichu wypowiadają się o możliwości zawojowania w tym roku koszykarskiej Europy, o tyle pod Wawelem postawiono sprawę jasno: ma być co najmniej pierwsza ósemka. Taki zapis znalazł się w kontrakcie Tomasza Herkta, który zastąpił na ławce trenerskiej Elmedina Omanicia między innymi dlatego, że Bośniakowi nie udało się dwukrotnie awansować do 1/4. Apetyty w Krakowie sięgają nawet wyżej. Prezes Can-Packu (sponsora strategicznego wiślaczek) Jerzy Sarna liczy, że w ciągu dwóch lat zespołowi uda się zagrać w Final Four. Na początek Wisła zagra na wyjeździe z drugą drużyną Hiszpanii Halconem Avenida Salamanka (środa, 20.30), a Lotos zmierzy się w Brnie z Gambrinusem (środa, 18). Czeszki od lat uchodzą za jedne z faworytek rozgrywek, natomiast żywiołowych Hiszpanek, zwłaszcza w ich hali, nigdy nie można lekceważyć.