Gdyńscy działacze w końcu dopięli swego i po wielu miesiącach negocjacji, w końcu podpisali kontrakt z czarnoskórą Amerykanką. Zwyciężyła więc opcja podstawowa, bo to właśnie dwukrotna mistrzyni olimpijska była celem transferowym numer 1, choć w obliczu przeciągających się negocjacji władze klubu negocjowały z gwiazdami niemniejszego kalibru, takimi jak Katie Smith, Sheryl Swoopes, Monique Currie i Seimone Augustus. Tamika miała grać w Lotosie PKO BP Gdynia już w zeszłym sezonie, jednak tuż po podpisaniu kontraktu, doznała kontuzji. W jednym z meczów WNBA zerwała ścięgno achillesa i nie zdążyła się wykurować. Do Gdyni więc nie przyjechała, ale co się odwlecze to nie uciecze. Przed rozpoczęciem bieżącego sezonu gdyński klub ponowił ofertę i rozpoczęły się negocjacje, które miały zostać sfinalizowane po zakończeniu olimpiady w Pekinie. Sprawy się jednak skomplikowały po znakomitym występie Tamiki w igrzyskach. Do walki o Amerykankę włączyły się potężne i bogate kluby rosyjskie: UMMC Ekaterinburg, CSKA Moskwa i beniaminek Euroligi Nadieżda Orenburg. Najbardziej konkretną ofertę złożył klub z Ekaterinburga i w zasadzie było pewne, że Tamika w Gdyni zagra. Nie było tylko wiadomo, w jakich barwach. Klub spod Uralu jest przecież grupowym rywalem Lotosu PKO BP Gdynia w tegorocznych rozgrywkach Euroligi. Wszystko wyjaśniło się w nocy ze środy na czwartek. Gdyńscy działacze przeprowadzili z agentem zawodniczki ostateczną i decydującą rozmowę telefoniczną, po której do klubu wpłynął podpisany kontrakt. - Jesteśmy bardzo szczęśliwi, bo pozyskaliśmy gwiazdę z najwyższej, światowej półki, jaka w Polsce do tej pory jeszcze nie grała. Parę lat temu wydarzeniem było podpisanie kontraktu z Katie Smith, w ostatnim sezonie grały u nas znakomite Chamique Holdsclaw i Alana Beard, ale Tamika Catchings to transfer znacznie wyższego kalibru. Z nią w składzie gdyński klub będzie niezwykle silny i liczę, że z jej pomocą jesteśmy w stanie wreszcie wywalczyć tytuł Mistrza Polski - mówi dyrektor klubu Marcin Kicior. - Pozyskanie Tamiki Catchings to tak, jakby do polskiej ligi koszykarskiej trafił LeBron James. Catchings w kobiecej koszykówce ma podobny status. Myśleliśmy już, że Tamika jest dla nas nieosiągalna. Zawodniczka i jej agent od początku jasno stawiali sprawę. Uczciwie uprzedzili, że są lukratywne oferty z Rosji i potrzebują trochę czasu na rozpatrzenie wszystkich za i przeciw. Wiemy, jakie pieniądze zaproponował jej klub z Ekaterinburga i szczerze mówiąc tego argumentu nigdy nie bylibyśmy w stanie przebić. W ostatnich godzinach negocjacji wysunęliśmy jeden argument, który okazał się na tyle przekonywujący, że Tamika Catchings podpisała z nami kontrakt. Nie chcę mówić, co zadecydowało, ale przekonał on już do gry w Gdyni takie zawodniczki, jak Nolan, Melvin, Matovic, a teraz Catchings. Powiedzmy, że jest to taki nasz swoisty patent i nie chodzi tu o pieniądze - kończy tajemniczo prezes Mieczysław Krawczyk. To już druga koszykarka "wyrwana" w tym sezonie przez klub z Gdyni rosyjskim bogaczom. Wcześniej ze Spartaka Moskwa udało się pozyskać mistrzynię Euroligi Ivanę Matovic. Amerykanka do zespołu dołączy w styczniu.