Dlaczego? Bo emocje wyczerpały się po dziesięciu minutach. Gdynianki biły rywalki na głowę w każdym elemencie koszykarskiego rzemiosła i już po pierwszej kwarcie prowadziły 23:13. Mistrzynie Polski bez zęba zagrały także w drugiej ćwiartce i do szatni na burzliwą zapewne pogadankę z trenerem schodziły przegrywając 22:42. Rozmowa przed drugą połową nie pomogła. Po zmianie stron krakowianki znów były jedynie tłem dla gospodyń, które tak łatwej wygranej - 79:52 - nad Wisłą we własnej hali nie pamiętają od...sezonu 2003/04. Gordana Grubin zdobyła wówczas 21 punktów i zaliczyła 8 asyst, Małgorzata Dydek dodała 19 i Lotos rozbił "Białą Gwiazdę" 95:70. Rok wcześniej zwycięstwo było jeszcze bardziej okazałe; Lotos zmiażdżył Wisłę 93:65, a najskuteczniejsza w zwycięskim zespole była autorka 16 "oczek" Agnieszka Bibrzycka. Sęk w tym, że dzisiaj Wisła jest marzącym o podboju Euroligi ligowym potentatem, a przed paroma laty były w ogonie ligowej stawki. Sezon 2001/02 koszykarki "Białej Gwiazdy" zakończyły na dziesiątym, a 2002/03 na ósmym miejscu. Z kolejki gdynianki sięgnęły wtedy po dwa tytuły mistrzowskie z 44 spotkań ligowych wygrywając aż...42. Outsiderowi można wybaczyć klęskę w starciu z naszpikowanym gwiazdami faworytem. Ale równorzędnej ekipy, która w poprzednich sezonach (niezależnie od wyniku) dzielnie i co podkreślają na forach internetowych kibice, ambitnie walczyła w Gdyni z Lotosem, nie usprawiedliwia nic. Czapki z głów przed dziewczynami Romana Skrzecza, które nie pozostawiły złudzeń, kto dziś jest głównym kandydatem do mistrzostwa Polski, ale i wielka bura dla wiślaczek za naganną postawę w najważniejszym spotkaniu pierwszej fazy sezonu zasadniczego Ford Germaz Ekstraklasy.