INTERIA.PL: Trudno sobie wyobrazić lepszy debiut na mistrzostwach Europy. W pierwszym starcie w imprezie reprezentacja Białorusi wskoczyła na podium! Natalia Trafimava, Wisła Can-Pack Kraków: - To dla nas fantastyczny rezultat, tym bardziej, że nikt się tego nie spodziewał. Dlatego radość jest podwójna. Kiedy uwierzyłyście, że ten medal jest możliwy? - Myślę, że wtedy kiedy ograłyśmy Czeszki w ćwierćfinale. Wiedziałyśmy wcześniej, że Łotwa pokonała Francję i ewentualnie jeśli przegramy w półfinale z Hiszpanią to w meczu o brąz spotkamy się z Łotwą, z którą co roku gramy i regularnie wygrywamy. Wtedy pomyślałyśmy, że gorzej niż na trzecim miejscu nie będziemy (śmiech). Pani wkład w ten medal, jako pierwszoplanowej postaci kadry był bardzo duży. - Czy ja wiem? Najważniejsze, że mój zespół wygrał, a to ile kto punktów rzucił i jak zagrał schodzi na dalszy plan. Co było najmocniejszą stroną waszego zespołu? - Wszyscy na turnieju zwrócili uwagę, że bardzo dobrze bronimy. Czasami gra w defensywie wychodziła wręcz fantastycznie. Najlepiej ta obrona funkcjonowała właśnie w meczu z Czeszkami. Nie pozwoliłyście faworytkom do medali zdobyć nawet 50 punktów w meczu. - Dokładnie. To bardzo wysoka drużyna. Mogli wystawić w piątce nawet cztery dziewczyny mierzące powyżej 190 cm wzrostu. Władze Wisły Can-Pack stawiają przed zespołem bardzo ambitne cele. Trener Herkt podkreśla, że w ciągu dwóch lat awansujecie do Final Four Euroligi. - Wzmocnienia są na pozycji trenera i wśród zawodniczek. Chyba głupio by było sobie stawiać niski cel a robić mocną drużynę? To dla nas spore wyzwanie, ale bardzo przyjemne. Czy ten medal oznacza dla Pani odrodzenie po słabszym sezonie pod okiem Elmedina Omanicia, który rzadko widział dla Pani miejsce na parkiecie? - Ja myślę, że zadedykuje ten medal dla trenera Omanicia. Dlaczego? Żeby zobaczył, że Natalia Trafimava też potrafi grać, chociaż on w to nie wierzył. Liczy Pani teraz na dłuższe występy? - To będzie zależało od trenera Herkta. Ale z naszych wcześniejszych rozmów wiem, że trener chce dać szansę każdej z nas. Zapytam jeszcze o reprezentację Polski. Czy brak naszej kadry na ME był dla Pani sporym zaskoczeniem? - Tak na pewno. Pisałam nawet sms-a koleżankom, że już doleciałyśmy i spotkamy się we Włoszech, a w odpowiedzi dostałam wiadomość, że właśnie odpadły i wracają do Polski. To na pewno było duże zaskoczenie. Rozmawiał: Dariusz Jaroń, INTERIA.PL