Gorzowianki w drugiej kwarcie rozegranego w sobotę w Krakowie meczu prowadziły już 36:23, ale w kolejnych minutach ich przewaga błyskawicznie stopniała. - Dziewczyny utraciły pewność siebie, za dużo było bałaganu w naszej grze - przyznał po meczu trener Dariusz Maciejewski. Jeszcze w czwartej kwarcie ambitnie grające zawodniczki z Gorzowa traciły do Wisły tylko trzy punkty, ale finisz należał do "Białej Gwiazdy", a konkretnie do Anny DeForge. - Kiedy prowadziłyśmy 10 punktami była wiara w to, że ten mecz może należeć do nas - przyznała Szott. - Niestety tak się nie stało, a duża w tym zasługa Ani DeForge - dodaje najlepsza zawodniczka akademiczek w sobotnim meczu. Przez blisko trzy kwarty gorzowianki toczyły zacięty bój z mistrzyniami Polski. - Ale żeby z Wisłą wygrać trzeba tak grać przez cztery. Tym razem się nie udało, ale liczę, że kolejnym razem będzie lepiej - podkreśliła Szott. Innego zdania był trener wiślaczek Tomasz Herkt. - To wygórowane oczekiwania - ripostował z uśmiechem. Następne starcie obydwu drużyn siłą rzeczy zostanie rozegrane dopiero w rundzie rewanżowej. Trochę szkoda, bo na meczach Wisły Can-Pack z KSSSE AZS kibice nigdy się nie nudzą.