Czwarte spotkanie odbędzie się 25 kwietnia (o godz. 11.45) ponownie w Bydgoszczy. O sukcesie Wisły - obrończyń tytułu - zadecydowała defensywa oraz wygrana walka pod tablicami 46:31. Bydgoszczanki miały mniej strat - 12 (przy 18 wiślaczek), ale nie potrafiły przełamać defensywy rywalek. Zawodniczki Artego miały tylko 32 procent skuteczności rzutów z gry. Słabiej, niż w całym sezonie, zagrały zarówno podstawowe koszykarki Bydgoszczy w tym jedna z najskuteczniejszych Elżbieta Międzik, która nie zdobyła żadnego punktu, jak i rezerwowe. Liderką krakowianek była środkowa Jantal Lavender, która uzyskała double-double - 10 pkt i miała aż 19 zbiórek. Bydgoszczanki rozpoczęły spotkanie bardzo agresywnie, trafiały z dystansu i po 2,5 minutach prowadziły 8:0. Słowacki trener Wisły Can-Pack zmuszony był do wzięcia czasu i dodatkowej mobilizacji zawodniczek. Przerwa najbardziej zdyscyplinowała rozgrywające - Allie Quigley i Cristiny Ouvinę. Amerykanka trafiła zza linii 6,75 m zdobywając pierwsze punkty dla obrończyń tytułu, a po akcji Hiszpanki, która uzyskała pięć punktów z rzędu, Wisła zdołała zmniejszyć straty do dwóch punktów 14:16. Po pierwszej kwarcie prowadzenie utrzymały koszykarki trenera Tomasza Herkta 20:14, ale w drugiej pomału lecz systematycznie przewagę zaczęły uzyskiwać krakowianki. Do pierwszego remisu doprowadziła w 12. minucie wolnymi litewska środkowa Gintare Petronyte. Pierwsze prowadzenie Wisły w spotkaniu dało jej wejście pod kosz i wykorzystany wolny przez Amerykankę Courtney Vandersloot (23:20). Bydgoszczanki miały kłopot w uzyskaniu czystej pozycji rzutowej, zarówno na obwodzie, jak i z dystansu. Pierwsze punkty rzutem zza linii 6,75 m uzyskała Martyna Koc. Przez kolejne cztery minuty znowu były nieskuteczne. Wisła to wykorzystała i na dwie minuty przed końcem tej kwarty prowadziła 28:23. Druga część spotkania to wyraźna przewaga krakowianek grających konsekwentnie, spokojniej, a przede wszystkim mających przewagę fizyczną nad rywalkami. Po akcji kapitanki mistrzyń Polski Justyny Żurowskiej w 28. minucie przyjezdne objęły najwyższe prowadzenie w meczu 44:35. W czwartej kwarcie ambitnie walczące bydgoszczanki odrobiły część strat i przegrywały tylko 45:47 w 35. minucie. Pogoń kosztowała je tak wiele sił, że potem straciły sześć punktów z rzędu (45:51). Podopieczne trenera Herkta miały przechwyty, ale po przejętych piłkach nie trafiały, nawet spod kosza. Trzeci mecz finałowy: Artego Bydgoszcz - Wisła Can-Pack Kraków 49:55 (20:14, 7:16, 10:15, 12:10) Stan rywalizacji play off (do trzech zwycięstw) 2-1 dla Wisły. Artego Bydgoszcz: Amisha Carter 14, Darxia Morris 13, Julie McBride 11, Noelle Kuin 6, Martyna Koc 5, Katarzyna Krężel 0, Anna Bekasiewicz 0, Elżbieta Międzik 0. Wisła Can-Pack Kraków: Courtney Vandersloot 11, Jantel Lavender 10, Justyna Żurowska-Cegielska 10, Cristina Ouvina 10, Allie Quigley 7, Magdalena Ziętara 3, Farhiya Abdi 2, Gintare Petronyte 2, Agnieszka Skobel 0, Agnieszka Szott-Hejmej 0. Po meczu powiedzieli: Stefan Svitek (trener Wisły Can-Pack Kraków): - Wszyscy, którzy przyszli dziś na ten mecz widzieli, że był to świetny pojedynek finałowy, było dużo walki. Tak powinno się grać, gdy walczy się o mistrzostwo kraju. Po niezbyt udanym początku, dzięki twardej obronie wróciliśmy do gry. Zobaczyliśmy tę halę zdecydowanie większą niż nasza, czy ta, w której gra Artego, i wiedzieliśmy, że możemy tu wygrać tylko dzięki dobrej obronie. Nie udało nam się za to bronić akcji po stratach, więc musimy to zdecydowanie poprawić. Postaramy się maksymalnie zregenerować, by jutro zagrać kolejne dobre spotkanie dla tych fantastycznych widzów. Tomasz Herkt (trener Artego Bydgoszcz): - Muszę przyznać, że rzeczywiście w krótkim czasie, bo nasza historia w ekstraklasie to dopiero pięć lat, udało się zbudować produkt, który chce być oglądany, a oprawa, którą zrobił menedżer klubu i organizatorzy była super. Chcę podziękować kibicom, którzy tak licznie przyszli oglądać te zawody. Myślę, że oba zespoły nie zawiodły ich oczekiwań, bo mecz był bardzo zacięty. Finały nie mogą być piękne, mówiliśmy to przed meczem, że nie wygrywa się ich z przewagą 20 czy 30 punktów, no z wyjątkiem drugiego meczu w Krakowie. - Dziś brakowało nam trochę centymetrów pod koszem. Mam tylko dwie zawodniczki, które nominalnie są bardziej silnymi skrzydłowymi niż środkowymi na pozycjach i są to Martyna Koc oraz Amisha Carter. Można by się zastanowić, jak by te finały wyglądały, gdybyśmy mieli w składzie Markeishe Gatling, która zdecydowanie uaktywniłaby strefę podkoszową. Ale biorąc pod uwagę wszystkie aspekty, nie możemy być niezadowoleni. Zdecydowało jednak to, że przegraliśmy deskę. Naszą szansą na wygranie jest twarda obrona, dzięki której tracimy mało punktów. Trochę nam żal dzisiejszej porażki, bo bardzo mocno nastawialiśmy się na to spotkanie. Rozpoczęliśmy bardzo dobrze, przejęliśmy inicjatywę, a później goniliśmy, bo straty punktowe nie były wielkie. Nie poddajemy się i będziemy starali się podjąć walkę w jutrzejszym spotkaniu. Justyna Żurowska-Cegielska (Wisła Can-Pack Kraków): - Byłam zaskoczona atmosferą, która tu dziś panowała. Gram w Polsce już parę lat i miałam okazję rozgrywać różne spotkania, ale muszę powiedzieć, że był to chyba jeden z lepszych pojedynków finałowych, który grałam. Szczególnie mówię tu o świetnie bawiących się i dopingujących kibicach. To było naprawdę fantastyczne. Gratuluję miastu, klubowi i trenerowi, że udało się w Bydgoszczy zbudować taką atmosferę. Pamiętam, jak grałyśmy dotychczas z Artego w takiej małej hali, a tu przyjeżdżamy na finał i widzimy coś na poziomie co najmniej europejskim. Takie finały powinny być zawsze, emocjonujące, dające wiele satysfakcji kibicom i wyciągające z nas wiele energii i potu. Dziękuję za to, że możemy tak grać i gratuluję, tego co zbudowaliście tu w Bydgoszczy. Martyna Koc (Artego Bydgoszcz): - Uważam, że tak jak dziś powinny wyglądać wszystkie finały. Możemy obiecać, że w kolejnym spotkaniu będziemy znów walczyły o każdą piłkę, bo dla takich kibiców warto bić się do końca. Postaramy się doprowadzić do piątego spotkania.