Artego po niezwykle emocjonującym spotkaniu pokonało w Toruniu 86:80 Energę i awansowało do półfinału ekstraklasy. Po trzech kwartach piątego spotkania ćwierćfinałowego Energa prowadziła trzynastoma punktami. - Nie ma meczów, które są wygrane przed końcem, a żadna przewaga nie jest bezpieczna. Zamiast grać spokojnie i rozgrywać długo akcje, niepotrzebnie się spieszyłyśmy i popełniałyśmy błędy. Nie wiem, w jaki sposób mam to skomentować. Wszyscy widzieli, co się stało. Przez wiele fragmentów ćwierćfinałowej rywalizacji byłyśmy lepszym zespołem, ale przegrywamy. Taki jest sport. To nie koniec świata, chociaż dzisiaj to słabe pocieszenie. Pozostaje nam Final Four Ligi Bałtyckiej. Tyle możemy zdziałać w tym sezonie - mówiła załamana zawodniczka Energi Julia Adamowicz. Wiele toruńskich zawodniczek nie kryło łez. Powstrzymując płacz z przegranej tłumaczyła się kapitan zespołu Emilia Tłumak. - Gratuluję rywalkom. Wiedziałyśmy, że rywalizacja derbowa będzie tak wyglądała. Prowadziłyśmy trzynastoma punktami, jednak zawodniczki z Bydgoszczy wykorzystały swoje wszystkie atuty. Świetnie prezentowały się pod koszem. Zostawiłyśmy serce na boisku. Dziękuję koleżankom i kibicom, którzy byli z nami do końca. Przepraszam, że nie udało nam się awansować - podsumowała. W podobnym tonie wypowiadał się litewski trener Energi Algirdas Paulauskas. - Niestety dzisiaj lepsza była Bydgoszcz. Często zdarzało się w tym sezonie, że przy wysokim prowadzeniu zaczynaliśmy grać zbyt indywidualnie. Dziś też tak się stało. Do tego doszło kilka strat i przeciwniczki złapały wiatr w żagle. Źle się zachowaliśmy - zaczęliśmy rzucać ze złych pozycji i przestaliśmy bronić. Przepraszam za to, co się wydarzyło - wspomniał Paulauskas. W zupełnie odmiennych humorach Arenę Toruń opuszczał zespół przyjezdnych. - Po tym jak doszliśmy Energę na kilka punktów w ostatniej kwarcie nastąpił bardzo dobry psychologicznie moment dla goniących. Wszystko co robiliśmy - wykonywaliśmy perfekcyjnie. W akcjach w ofensywie nikt się nie wahał i to wskazuje na to, że zespół ma spory potencjał - nie do końca jeszcze odblokowany - ocenił trener Herkt. Jego drużyna do meczów ćwierćfinałowych przystępowała z szóstej pozycji po sezonie zasadniczym. Rywalki w tej części rozgrywek uplasowały się na najniższym stopniu podium. - Trzeba się zgodzić ze stwierdzeniem, że zmartwychwstaliśmy w tym meczu. Zagraliśmy bez wątpienia kwartę sezonu, która nadeszła w najlepszym możliwym momencie. Cały czas powtarzaliśmy w czasie przerw, że nie musimy się spieszyć z odrabianiem strat, bo jest jeszcze sporo czasu do końca. Bardzo ważne było to, że szybko zniwelowaliśmy sporą część przewagi po udanych akcjach na początku ostatniego fragmentu rywalizacji. Rotacja w naszym zespole jest niewielka, nie mamy długiej ławki. Robiliśmy w trakcie zmagań ćwierćfinałowych badania krwi i nie wyglądało to optymistycznie, jeżeli chodzi o zmęczenie podstawowych koszykarek. Czasami jednak się tak zdarza, że przychodzi mecz, w którym rzuca się nawet więcej punktów niż potencjalne możliwości zespołu - dodał szkoleniowiec bydgoskiej drużyny. W zespole Artego prym wiodły trzy zagraniczne koszykarki. Najskuteczniejsza na parkiecie w decydującym meczu była Denesha Stallworth, która rzuciła 28 punktów, ale o zwycięstwie zadecydowały punkty zdobywane w czwartej kwarcie seryjnie przez Bernice Mosby - 27 pkt. Siedemnaście dorzuciła Maurita Reid - rozgrywająca, która prezentowała się bardzo dobrze we wszystkich spotkaniach ćwierćfinałowych. W ostatnich dwóch sezonach Artego zajmowało drugą lokatę w ekstraklasie, a w 2013 i 2014 roku kończyło rozgrywki na trzeciej pozycji. W tym roku w półfinale zmierzy się z zespołem Wisły Can-Pack Kraków. - Potencjał tej drużyny jest znacznie wyższy od naszego. W najważniejszych meczach dziewczyny z Krakowa się motywują i pokazują swoją dominacje w lidze. Na pewno jednak będziemy walczyli. Już osiągnęliśmy sukces - zakończył szkoleniowiec.