Filip Maciejuk i Kacper Gieryk byli jasnymi punktami wśród Polaków w drugim etapie Tour de Pologne. Ten pierwszy uzyskał czas 25'15''. Dosłownie o setną sekundy szybciej pojechał później Piotr Pękala. Biało-Czerwoni zajmowali 3. i 4. miejsce, ale przed nimi było jeszcze wielu świetnych sprinterów. Historyczny sukces ostatniego dnia igrzysk. Daria Pikulik nagrodzona, polały się łzy Polacy spadali w klasyfikacji. Niesamowity Wellens 23' 59'' - taki czas uzyskał Belg Tim Wellens i tym samym przegonił prowadzącego dotychczas Romaina Bardeta o ponad minutę. Niemal dogonili go Niemiec Maximillian Schachmann, Brytyjczuk Oscar Onley i Austriak Felix Grossschatner. Bardzo blisko był też Duńczyk Jonas Vingegaard, który tracił do Wellensa tylko 0'09''. Wtedy w trasę ruszył Rafał Majka. Polak po pierwszym etapie był 9. i chciał odrobić straty. Po pierwszym punkcie pomiarowym miał 34 sekundy straty. Potem było jednak gorzej. Tuż przed linią mety na podjeździe nogi nie pozwoliły uzyskać lepszego rezultatu. Do prowadzącego Wellensa tracił aż półtorej minuty i wydawało się, że mocno odczuje spadek w klasyfikacji generalnej wyścigu. Thibau Nys nie wierzył w siebie Zwycięzca pierwszego etapu, Belg Thibau Nys, w wywiadzie dla naszosie.pl mówił o tym, że nie czuje się dobrze w wyścigach czasowych. "Myślę, że w przyszłości “generalki” takich wyścigów jak ten będą mogły być moim celem. Naprawdę uważam, że stać mnie na to, żeby dzień po dniu utrzymywać w nich wysoki poziom i nie notować wielkich strat. Niestety na razie raczej nie ma takiej możliwości. Jestem zbyt słaby na czasówkach" - podkreślał. Alarmujące wieści ws. Franciszka Smudy. Media: Jest w stanie krytycznym I tak się rzeczywiście stało. Nys stracił do Wellensa ponad trzy minuty i stracił pozycję lidera. W klasyfikacji generalnej na czele znalazł się Jonas Vingegaard, który skończył wyścig czasowy na drugim miejscu.