Środowy etap miał ostatecznie "ułożyć" klasyfikację generalną wyścigu przed decydującą, czwartkową jazdą indywidualną na czas w Katowicach. Na trasie z Pszczyny do Bielska-Białej mogło, przynajmniej w teorii, dziać się sporo. Ponad 3000 metrów przewyższenia i kilka wymagających wspinaczek sprawiało, iż swojej szansy na odrobienie choćby części strat do liderującego Mateja Mohoricia (Bahrain-Victorious) mógł szukać Michał Kwiatkowski (Ineos Grenadiers). Kandydatów do zwycięstwa można jednak było wymieniać wielu, począwszy od wspomnianej, specjalizującej się w wyścigach jednodniowych dwójki, przez specjalistów od wspinaczek, na sprinterach kończąc. Tuż po starcie zawiązała się niezbyt liczna, ale za to mocna ucieczka w składzie: Mick van Dijke (Jumbo-Visma), Markus Hoelgaard (Lidl-Trek), Bert van Lerberghe (Soudal - Quick Step), Thomas De Gendt (Lotto Dstny) i Tobias Andresen (Team DSM). Przewaga tej grupy była kontrolowana przez ekipę lidera i utrzymywana na poziomie około czterech-pięciu minut. Wysokie tempo, narzucone przez Bahrain-Victorious sprawiało, że od peletonu odpadali stopniowo kolarze, między innymi dość szybki Arvid de Kleijn (Tudor). W czołowej grupie na górskich premiach brylował Hoelgaard, oddelegowany do ucieczki "w zastępstwie" dotychczasowego lidera klasyfikacji górskiej, kolegi z ekipy, Jacopo Moski. Okazał się najlepszy na wszystkich trzech, zapewniajac swojej ekipie pierwszą pozycję na zakończenie wyścigu. Grasantom udało się powiększyć zapas do pięciu minut na 80 kilometrów od mety, ale to wciąż było zdecydowanie za mało, by marzyć o utrzymaniu prowadzenia aż do finału. Salmopol nie rozbił peletonu Podjazd pod Salmopol pokazał to bardzo wyraźnie. Na nim zapas ucieczki stopniał do zaledwie minuty. Peleton wciąż był bardzo liczny i choć zespół Ineos Grenadiers dwoił się i troił, by zrobić selekcję, nie była ona zbyt duża. Zwłaszcza, że do mety wciąż pozostawało ponad 50 kilometrów, w trakcie których z powodzeniem można było odrobić ewentualną stratę. Na bardzo długim zjeździe, prowadzącym na rundę w Bielsku-Białej (3 okrążenia po 7,4 km) ucieczka utrzymywała swój skromny zapas. Na rundę w mieście wjechała z przodu już tylko dwójka: De Gendt i Hoelgaard, z niewielkim, kilkunastosekundowym zapasem. Tempo w około 50-osobowym peletonie dyktowała niezmiennie ekipa Ineos, ale za jej plecami czujny był zespół lidera. Jako ostatni dopędzony został De Gendt, 13 kilometrów przed finiszem. Na ostatnim okrążeniu na czoło wyszła ekipa UAE Team Emirates, przygotowując grunt pod finisz Joao Almeidy. 4 kilometry od mety nastąpiło chwilowe zwolnienie tempa, ale przed wjazdem na długą, finałową prostą, 2,5 km od mety wszystko wróciło do normy. Losy etapu rozstrzygnął finisz grupy, w której najskuteczniejszy był Marijn van den Berg (EF Education). Drugi był Matej Mohorić, a trzeci - Joao Almeida. "Kwiato" finiszował jako czwarty.