"Kwiato" musiał uznać wyższość tylko Mateja Mohoricia (Bahrain-Victorious) i Joao Almeidy (UAE Team Emirates). Nasz rodak zameldował się na mecie cztery sekundy po nich, lecz kolejne "sześć" Słoweniec zyskał nad nim dzięki bonifikacie. - Nie udało się wygrać, ale nie straciłem do zwycięzcy zbyt dużo - mówił Kwiatkowski, któremu do gustu nie przypadły skoki tempa na finałowym kilometrze. - Byłem za bardzo z przodu i musiałem na nie reagować. Takie podjazdy jak Orlinek wygrywa się na ostatnich 200-300 metrach - tłumaczył, chwaląc przy tym atak Mohoricia. Michał Kwiatkowski na etapowym podium - Matej zaatakował w bardzo dobrym momencie. Mnie kwas mlekowy uderzył "do głowy" około 700 metrów od mety po jednym z ataków rywali. Próbowałem odzyskać swój rytm, ale chyba byłem za bardzo z przodu i za to zapłaciłem. - Zarówno przed finałową ścianką, jak i na początku podjazdu, 4 kilometry od mety byłem na "pole position" - mówił Kwiatkowski, chwaląc dobrą pracę kolegów z Ineos Grenadiers. Kwiatkowski przyznał, że niezwykle interesująco zapowiada się poniedziałkowy, trzeci etap zmagań. Kolarze pojadą z Wałbrzycha do Duszników-Zdroju, zaliczając w sumie ponad 3200 metrów przewyższeń. Dodatkowo tuż przed finiszem wyrastać będzie stroma ścianka. Według Polaka to właśnie tam wszystko się rozstrzygnie.