"Występ Rafała Majki oceniam pozytywnie. Nie zawsze można wygrywać dwa etapy i jeszcze klasyfikację górską. Rafałowi udało się w tym roku wygrać raz i brawa za to. Szkoda, że w pierwszym tygodniu stracił ponad pół godziny i nie liczył się już w klasyfikacji generalnej, bo mógłby powalczyć. Ale to młody zawodnik, dużo młodszy od Froome'a, i na pewno sporo się nauczył" - powiedział Jaskuła. W jego opinii mistrz świata Michał Kwiatkowski nie wypadł tym razem tak błyskotliwie, jak w poprzednich latach, ale nie można powiedzieć, by zawiódł. "Michał próbował ucieczek, jednak nie miał szczęścia. Większość ucieczek dojeżdżała do mety, a Michałowi się nie udało. Jeszcze raz potwierdziła się zasada, że - jak mawiał były mistrz świata Gianni Bugno - tęczowa koszulka jest obciążeniem" - ocenił. Jaskuła uważa, że Froome, choć w końcowej fazie wyścigu borykał się z trudnościami, to jednak zwyciężył zasłużenie. "Froome miał za sobą bardzo dobrą drużynę Sky, ale pod górę nikt nikogo nie pociągnie za siodełko. Brytyjczyk pokazał, że sam jest mocny, nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. On uwierzył, że jest najsilniejszy. Na początku wyścigu dobrze pojechał na czas, w pierwszym tygodniu na trudnych etapach nie poniósł strat i wcześnie założył żółtą koszulkę lidera. Wątpię, by ktokolwiek inny z faworytów utrzymałby ją tak długo" - podkreślił. Czy drugi w klasyfikacji generalnej Kolumbijczyk Nairo Quintana, który na alpejskich etapach odrabiał straty, mógł mu zagrozić? "Tak, mógłby, ale za późno wziął się do roboty. Szkoda, że Quintana nie zaatakował wcześniej. Ich rywalizacja byłaby jeszcze ciekawsza" - podsumował Jaskuła.