Weekendowe mistrzostwa Polski, które odbyły się w położonym niedaleko Opola Gościęcinie zakończyły się triumfem dominatora na krajowej scenie - Marka Konwy oraz 20-letniej Dominiki Włodarczyk. Mikler z powodu choroby nie był w stanie wziąć w nich udziału, lecz wcześniej startował bardzo regularnie, łącznie, w trzy miesiące zaliczając 21 występów w kraju i poza jego granicami.Łącznie odniósł 13 zwycięstw, w tym aż osiem w imprezach Pucharu Polski, triumfując także w klasyfikacji generalnej tego cyklu. Oprócz tego startował również w Czechach, gdzie kolarstwo przełajowe stoi na zdecydowanie wyższym poziomie. W zawodach cyklu Toi-Toi Cup zajmował miejsca: 10., 11., 12. i 25. Zagadką jest, jak wypadłby podczas mistrzostw kraju - wielu upatrywało w nim jedynego zawodnika, zdolnego nawiązać walkę ze wspomnianym już Konwą. Ten, pod jego nieobecność wygrał z gigantyczną przewagą - minuty i 20 sekund nad Patrykiem Stoszem, znanym również z występów na szosie w barwach Voster ATS. Zarobił za cały sezon... niecałe 4000 złotych Wyniki Miklera jasno pokazują, że na krajowym podwórku jest jednym z czołowych kolarzy. Jednak poczynione przez niego obliczenia jasno pokazują, że o utrzymaniu się "na powierzchni" jedynie z nagród na wyścigach można pomarzyć. Łącznie zyskał ich 10 990 złotych. Po odliczeniu kosztu noclegów, przejazdów i startowego zostało mu... 3990. 3990 za kilka miesięcy poświęceń i niemal 10 tysięcy przejechanych kilometrów. Szczęśliwie, przełajowiec może liczyć też na wsparcie partnerów i sponsorów. Cała sytuacja jasno pokazuje jednak, że o tym, by przeciętny (czy nawet czołowy, bo za takiego wypadałoby uznać np. regularnie plasującego się w TOP10 krajowych wyścigów) zawodnik mógł się z tego sportu utrzymać, można jedynie pomarzyć. Tym samym bardzo blado wygląda perspektywa rozwoju przełajów w Polsce, których poziom jest aktualnie niezwykle słaby. Konwa, który w Polsce nie ma sobie równych, na mistrzostwach świata zajął w ubiegłym roku... 36. miejsce. Rozwój kolarstwa przełajowego w naszym kraju powinien być o tyle istotny, że już wkrótce może stać się ono dyscypliną olimpijską, w dodatku - zimową. Pod koniec roku poczyniono ku temu istotny krok - przeprowadzono, pierwszy raz w historii rywalizację w zawodach Pucharu Świata na całkowicie pokrytej śniegiem trasie w Val di Sole. W materiale, w którym opisywaliśmy te niezwykłe zmagania, zawiłości związanie z jazdą po śniegu objaśniał dla nas... właśnie Mikler.