Do tego największego upadku w świecie sportu doszło w 2012 roku. Amerykańska Agencja Antydopingowa (USADA) opublikowała wyniki badań swojego wieloletniego śledztwa. Jej szef, Travis Tygart zorganizował je doskonale. Przesłuchał setki świadków, zmusił do mówienia przyjaciół kolarza, który przez lata wydawał się nietykalny, przygotował liczący kilka tysięcy stron raport. Wyniki śledztwa były dla wszystkich szokujące. "Mieliśmy do czynienia z najbardziej zaawansowanym, profesjonalnym i skutecznym programem dopingowym, jaki pojawił się w sporcie" - tak brzmiała główna konkluzja raportu USAD-y. Piękna amerykańska historia. Pokonał raka, a potem wygrywał Oskarżonym był Lance Armstrong. Na przełomie wieków ikona kolarstwa. Idol Amerykanów, bo jego historia była bardzo amerykańska. Pochodził z rozbitej rodziny z Teksasu. Ojciec opuścił dom, gdy Lance miał dwa latka. Nigdy potem się nie spotkali. Nazwisko ma po swoim ojczymie. Uprawiał najpierw pływanie, a potem triathlon. Przerzucił się jednak na kolarstwo, bo w tym sporcie zarabiało się lepiej. W 1993 roku odniósł pierwszy znaczący sukces, w Oslo został mistrzem świata amatorów. Później zdradził, że już wtedy przyjmował środki dopingujące. Trzy lata później, gdy był kolarzem francuskiej grupy Cofidis, lekarze stwierdzili u niego raka jąder. Nie wiadomo było, czy przeżyje. Przeszedł operacje, poddał się wyczerpującej organizm chemoterapii. Mimo gigantycznego osłabienia wrócił do sportu. Grupa Cofidis rozwiązała z nim jednak kontrakt. Rękę wyciągnęli Amerykanie z US Postal. W 1999 roku Armstrong wygrał swój pierwszy Tour de France. A potem triumfował nieprzerwanie jeszcze w sześciu edycjach - do 2005 roku. Amerykanie mu uwierzyli. Byli przekonani, że stał się cud, a ich rodak dokonał czegoś niemożliwego - pokonał raka i zaczął odnosić zwycięstwa w najtrudniejszym wyścigu w najtrudniejszym sporcie na świecie. Okazało się jednak, że ta przepiękna historia była jednym wielkim fałszerstwem. "Tylko raz byłem czysty" Przez pół roku szedł w zaparte. Nie przyznawał się do winy. Twierdził, że USADA kłamie. Ale dowody były tak oczywiste, że nie miał wyjścia. Musiał przyznać się do winy. - Czy zażywałeś kiedykolwiek zabronione środki dopingujące? - pytała Winfrey. - Tak - odpowiedział Armstrong. - Czy to było EPO? - Tak. - Czy byłeś na dopingu w trakcie zwycięskich Tour de France? - Tak... Tylko raz, w 2009 roku, byłem czysty. W moich czasach nie było możliwości wygrania Tour de France bez dopingu - tłumaczył. Pozbawiony siedmiu zwycięstw w Tour de France Lawina ruszyła. Mimo że Armstrong co chwila się wybielał, wątpliwości nie było. Amerykański kolarz został dożywotnio zdyskwalifikowany, pozbawiono go wszystkich siedmiu zwycięstw w Tour de France i medalu olimpijskiego z Sydney (2000). Odwrócili się od niego sponsorzy, skompromitowany wycofał się też z działalności charytatywnej w słynnej z wprowadzenia na rynek żółtych opasek na rękę fundacji Livestrong. "Sports Illustrated" w 2012 roku przyznał mu tytuł "Antysportowca roku". Ukarani zostali jego koledzy z dawnej drużyny US Postal, dyrektor sportowy Belg Johan Bruyneel. Armstrong jednak przyznał, że nikt nie zmuszał go do brania środków dopingujących. - To był czas mocnej konkurencji. Każdy chciał być lepszy niż rywal. Wszyscy byli dorośli, wiedzieli, co robią - opowiadał. Kolarstwo skażone dopingiem Istotą problemu nie był sam Armstrong. Tu miał rację. Lata 90. XX wieku i początek XXI wieku to ciemny okres w historii kolarstwa. Później kibicie dowiadywali się, że praktycznie każdy znaczący kolarz stosował doping, głównie EPO, czyli erytropetynę, zwiększającą wydolność. Badania antydopingowe były nieskuteczne. Kolarze znajdowali zresztą sposoby, by oszukać kontrolerów, na przykład przetaczali krew. Nie liczyli się z konsekwencjami. Chcieli wygrywać. Znaleziono dowody na innych zwycięzców Tour de France, Niemca Jana Ullricha i Duńczyka Bjaerne Riisa. Ich nie wykreślono jednak do dziś z listy zwycięzców. Wpadali podczas kontroli uczestnicy Tour de France, którzy walczyli o wygraną. To był brudny wyścig. - Kiedy podjąłem tę decyzję (o stosowaniu dopingu), kiedy moi koledzy z drużyny ją podejmowali, kiedy cały peleton podejmował takie decyzje... to były złe decyzje w niedoskonałym czasie. Ale trudno, stało się. Wiem, co się stało. Co się działo z kolarstwem między 1999 i 2005 rokiem. Widziałem ogromny wzrost popularności, widziałem ekspansję dyscypliny. A jak się rozwinął kolarski biznes? Trek zwiększył sprzedaż rowerów ze 100 milionów do miliarda dolarów. Moja fundacja Livestrong zwiększyła obroty do 500 milionów dolarów - analizował sytuację kolarstwa z tamtych lat Armstrong. - Czy warto to przekreślić? Nie sądzę - dodał. Nie pogodził się z jednym Kolejnego wywiadu po rozmowie z Oprah Winfrey udzielił BBC po dwóch latach, w 2015 roku. Był bardzo hardy. - Czy brałbyś dziś doping, gdybyś nadal był czynnym zawodnikiem? - zapytał Lance'a Armstronga dziennikarz BBC News Dan Roan. - Skomplikowana sprawa. Moja odpowiedź nie będzie za bardzo popularna. Gdybym jeździł w 2015 roku, nie. Nie zrobiłbym tego ponownie, bo sądzę, że nie musiałbym tego robić. Ale gdybyśmy wrócili do 1995 roku, kiedy doping był wszechobecny i niszczył ten sport, najprawdopodobniej zrobiłbym to ponownie. Może ludzie nie chcą tego słuchać, ale taka jest prawda - odpowiedział były kolarz. Nie uznaje za słuszne odebrania mu zwycięstw w Tour de France. - Chciałbym, żeby był zwycięzca. Mówię to jako fan. Tour de France ma potężną wyrwę na liście zwycięzców w czasie I i II wojny światowej, a potem w moich czasach, tak jakby doszło do innej światowej wojny. Historia prostuje pewne rzeczy. Mam wrażenie, że wygrałem te Tour de France - stwierdził. Przez doping stracił ponad 100 milionów dolarów Po ujawnieniu afery jego życie po aferze bardzo się zmieniło. Z bohatera stał się nikim. Popadł w kłopoty finansowe. Stracił sponsorów, a niektórzy z nich domagali się od niego odszkodowania za straty wizerunkowe. Przegrał kilka takich spraw, m.in. z US Postal i firmą SCA Promotions. Na adwokatów, sprawy sądowe, odszkodowania wydał ponad 100 milionów dolarów. Olgierd Kwiatkowski