<a href="http://kalendarz.toolix.pl/kalendarz-kalendarz-sportowy,670.html" target="_blank">Co? Gdzie? Kiedy? Bądź na bieżąco i sprawdź Sportowy Kalendarz!</a> 25-letni Poljański spróbował sił jako lider zespołu mógł w trakcie tegorocznego Tour de Pologne. Dostał wtedy jednak prawdziwą lekcję. Podczas piątego etapu popełnił błąd i walka o zwycięstwo w klasyfikacji generalnej praktycznie się dla niego skończyła. - Bycie liderem to zupełnie inny poziom stresu niż sytuacja, gdy jesteś pomocnikiem. Lider po etapie tak dobrze się nie regeneruje. Dziś czeka nas jazda indywidualna na czas i dla mnie będzie to praktycznie odpoczynek, bo mój wynik nie ma znaczenia - powiedział. Choć Tour de Pologne nie przebiegł po jego myśli, wierzył, że jest dobrze przygotowany i w trakcie Vuelty będzie wartościowym członkiem drużyny. - Liczyłem, że z czasem dam radę na ostatnich kilometrach jechać z najlepszymi kolarzami. Pięć, dziesięć lat temu takich zawodników, jak Alejandro Valverde czy Joaquim Rodriguez oglądałem w telewizji. Teraz mam przyjemność ścigać się z nimi niemal do samego końca. Poprzedni rok był dla mnie bardzo ciężki. W trakcie Giro chwilami po prostu nie miałem już sił. Teraz jest znacznie lepiej. Te dwa lata dużo zrobiły - uważa Poljański. To właśnie on jest tym kolarzem Tinkoff-Saxo, który holuje Majkę w decydujących momentach. Nic dziwnego, że ten jego dyspozycję ocenia wysoko. - Jest coraz mocniejszy. Skoro na takim ciężkim wyścigu, jak Vuelta potrafi się znaleźć na etapie wśród 15 najlepszych to znaczy, że naprawdę może stać się bardzo dobrym kolarzem - przyznał Majka. Poljański swoich kolarskich marzeń nie chciał zdradzić, ale przyznał, że liczył na etapowe zwycięstwo w trakcie trwającej Vuelty. - Bardzo chciałem wygrać etap, bo czułem się na siłach. Na razie jednak nie wyszło. Dogodną okazję miałem w trakcie "królewskiego" odcinka w Andorze, kiedy zabrałem się w ucieczce - wspomniał. Na drodze do szczęścia stanęło jednak... kierownictwo drużyny, które nakazało mu zaczekać na Majkę. Z jego grupy oderwali się Fabio Aru oraz Rodriguez i potrzebował pomocy, by ich dogonić. Poljański podporządkował się praktycznie bez wahania. - Gdyby to nie był Rafał może byłbym wkurzony, ale jak usłyszałem w słuchawce "Paweł zaczekaj, pomóż mi", to po prostu nie mogłem zachować się inaczej, choć uważam, że naprawdę mogłem wtedy z Mikelem Landą powalczyć o zwycięstwo. Cóż taka jest moja praca, ale nie narzekam, bo kierownictwo drużyny zawsze ją docenia. Nie da się ukryć, że kolarstwo to sport zespołowy - podsumował.