W Kraju Basków rodziła się Vuelta, tu przebiegała trasa pierwszej edycji imprezy w 1935 roku i z tym regionem była ona niezmiennie kojarzona. Potem, z powodu terrorystycznej działalności ETA, wyścig dookoła Hiszpanii w latach 1979-2010 omijał te okolice. Od 2011 roku, gdy kolarze tu wrócili, konfiguracja terenu, gdzie praktycznie nie ma płaskiego kilometra kwadratowego, zapewnia spektakularne widowisko i emocje. Środowy, 17. odcinek ścigania z Getxo do Balcon de Bizkaia zapowiadano jako ekstremalny. "To najtrudniejszy etap wyścigu, obok tych w Andorze" - mówił przed startem lider Brytyjczyk Simon Yates (Mitchelton-Scott). Miał to być dla niego kolejny sprawdzian możliwości, który - jak się potem okazało - zdał. Sprawdzian trudny tym bardziej, że górską metę przewidziano w dziewiczym dla kolarzy miejscu. Uczestnicy Vuelty nigdy dotychczas nie wjeżdżali na Balcon de Biscaya (925 m n.p.m.), a tym razem czynili to dwa razy. Żeby tam trafić w tym drugim, finiszowym i trudniejszym wariancie, trzeba było się wspinać w surowym terenie przez 7,3 km przy średnim przewyższeniu 9,7 proc., a zdarzały się i odcinki 24-procentowego podjazdu. Zbocza i okolice górującej nad regionem Monte Oiz okazały się też zbyt trudne logistycznie, by w pobliżu mety umiejscowić biuro prasowe. Na wyścigach kolarskich z finiszem w górach zdarza się, że centra dla mediów są odległe od mety nawet o kilka kilometrów, ale Vuelta pobiła chyba rekord. Biuro prasowe w centrum wystawowym Landako Gunea w Durango mieściło się... 28 km od mety. "To najbliższe miasto, w którym są możliwości zapewnienia godnych warunków pracy ponad 800 dziennikarzom z 27 krajów akredytowanych przy wyścigu" - powiedział PAP Alvaro Vilches z biura prasowego. Start w porcie w Getxo był wielkim świętem dla miejscowych kibiców. W miasteczku wyścigowym trudno się było przepchnąć między uczestnikami imprezy, kibicami i zaproszonymi gośćmi wędrującymi między stoiskami, próbującymi kawy, wina, owoców czy regionalnych przysmaków, kolekcjonujących gadżety rozdawane przez sponsorów Vuelty. Dla grupy mieszkańców był też okazją do publicznego zaprezentowania swoich poglądów. Wyścigową karawanę udającą się na start ostry żegnały trzymane przez kilkudziesięcioosobową grupę transparenty: "Wolność to decydowanie, że przyszłość jest w naszych rękach", "baskijscy więźniowie i uchodźcy w domu". Ten drugi to wezwanie, by uwięzieni bądź przebywający poza rodzinnymi stronami członkowie ETA, mogli odbywać karę w Kraju Basków bądź do niego wrócić. Ściganie od razu rozpoczęło się na ostro i przy udziale obydwu polskich kolarzy. Bojowo nastawiony Michał Kwiatkowski (Sky), trzydniowy lider na początku wyścigu i pechowiec na późniejszych etapach, znów natrafił na przeciwności losu. Zaatakował jako jeden z pierwszych i w efekcie znalazł się wraz z Rafałem Majką w ponaddwudziestoosobowej czołowej i zarazem doborowej grupie, m.in. obok Vincenzo Nibalego, Thomasa de Gendta, Dylana Teunsa, Ilnura Zakarina czy Bauke Mollemy. Torunianin złapał jednak gumę na ulicach Bilbao, niedaleko słynnego Muzeum Guggenheima. Majka, który w środę obchodził 29. urodziny, pokazywał się z przodu od początku. Był trzeci na pierwszej górskiej premii i drugi na lotnym finiszu w Bilbao. Najbardziej porywającą walkę jubilat z Zegartowic stoczył jednak na finiszowym podjeździe. Jeszcze 800 metrów przed metą jechał na czele czteroosobowej grupki najsilniejszych i najbardziej wytrwałych. W gęstej mgle, w tłumie przeszkadzających kibiców, morderczą walkę o zwycięstwo wygrał Kanadyjczyk Michael Woods (Education First), który w pierwszym wywiadzie na mecie nie ukrywał wzruszenia i łez. Majkę, który przyjechał 13 sekund po zwycięzcy, wyprzedzili jeszcze Belg Dylan Teuns (BMC) - 5 s straty i Hiszpan David De La Cruz (Sky) - 10. Do czołowej trójki zabrakło trzy sekundy. W klasyfikacji generalnej Polak awansował o trzy lokaty - na 14. miejsce, traci do Yatesa 10.27. Kwiatkowski ukończył etap na 130. pozycji, a po 17 etapach jest 33. - 52.50 straty. Wspinaczka na Balcon de Bizkaia zadebiutowała w programie Vuelty, ale od razu etap ten trafił do legendy hiszpańskiego wyścigu. W czwartek czeka kolarzy płaski odcinek, długości 186,1 km, z Ejea de los Caballeros do Lleidy. Pole do popisu dla sprinterów.