Carthy o 16 s wyprzedził trzech rywali: Rosjanina Aleksandra Własowa (Astana), Hiszpana Enrica Masa (Movistar) i Carapaza. Dziesięć sekund po nich do mety dotarł dotychczasowy lider Słoweniec Primoz Roglic (Jumbo-Visma). 12. etap choć liczył niespełna 110 km był niezwykle wymagający. Na jego trasie znalazło się aż pięć górskich premii, w tym jedna najwyższej kategorii - wieńczący odcinek podjazd na Angliru. Finałowa wspinaczka miała ponad 13 km długości, a jej przewyższenie wynosiło 1555 m. To właśnie w jej trakcie rozstrzygnęły się losy etapu. Najpierw zasadnicza grupa dogoniła ostatnich śmiałków, którzy próbowali sił w ucieczce. W pierwszej części podjazdu tempo dyktowali koledzy Rogilca z Jumbo-Visma. W grupie nie zdołał się utrzymać m.in. ostatni pomocnik Carapaza - Brytyjczyk Chris Froome. Carthy na atak zdecydował się, gdy do mety pozostawał kilometr. Nikt nie miał dość sił, aby odpowiedzieć. Niedzielne zwycięstwo to największy sukces w karierze 26-latka. "Wygrana w zawodowym wyścigu to spełnienie marzenia, a triumf podczas wielkiego touru i na mitycznym podjeździe jest mi trudno opisać słowami" - przyznał. Carapaz natomiast długo próbował oderwać się od Roglica. W końcu mu się to udało, ale Słoweniec nie poniósł dużej straty. W klasyfikacji generalnej Ekwadorczyk ma teraz 10 s przewagi nad Roglicem. Carthy awansował na trzecie miejsce - 32 s straty. Poniedziałek będzie dniem przerwy. We wtorek odbędzie się 33-kilometrowa jazda na czas. Jej faworytem jest Roglic i może wówczas odzyskać prowadzenie w imprezie. Zakończenie wyścigu 8 listopada w Madrycie. wkp/ krys/