Włoski kolarz odkłada na razie marzenia o następnych różowych koszulkach Giro d'Italia.W piątek Nibali skończy 30 lat. Dzięki lipcowemu zwycięstwu w Tour de France został szóstym kolarzem w historii, który ma na koncie triumfy w trzech największych wyścigach. TdF, Giro i Vuelta a Espana wygrywali jeszcze Francuzi Jacques Anquetil i Bernard Hinault, Włoch Felice Gimondi, Belg Eddy Merckx oraz Hiszpan Alberto Contador. We Włoszech Nibali jest niezwykle popularny, a po tym sukcesie na Półwyspie Apenińskim mówili o nim wszyscy. Pojawił się nawet we włoskiej edycji magazynu o modzie Vogue. Tifosi marzą, by znów zobaczyć go na trasie Giro, ale na razie nie ma na to większych szans. - Jestem Włochem i kocham ten wyścig. Ostatni raz uczestniczyłem w nim w 2013 roku, kiedy go wygrałem. Bardzo chciałbym znów się w nim ścigać, ale tylko jeśli byłbym w stanie walczyć o zwycięstwo. Razem z drużyną zdecydowaliśmy, że w przyszłym roku moim celem znów będzie Tour de France. Życie to sztuka podejmowania decyzji i godzenie się z ich konsekwencjami - podkreślił Nibali w wywiadzie dla portalu "Cyclingnews". - Kolarstwo nie jest takie, jak kiedyś. Teraz zawodnik nie wybiera sam, gdzie chce się ścigać. Te dni się skończyły. Obecnie kolarze bardziej przypominają zwykłych pracowników zatrudnionych przez wielkie firmy i są opłacani za wykonywanie konkretnych zadań. Sponsorzy chcą żebym wygrał TdF, a szykując się do Giro prawdopodobnie zmniejszyłbym swoje szanse na triumf w Paryżu - dodał kolarz Astany. Nibali przyznał również, że na wybór głównej imprezy wpływ miały trasy tych wyścigów. W przyszłorocznym Giro odstrasza go, w dużej mierze płaska, blisko 60-kilometrowa jazda indywidualna na czas. Natomiast przebieg następnej "Wielkiej Pętli" jest zbliżony do ostatniego. - Chyba nie mógłbym oczekiwać bardziej sprzyjającej mi trasy - podkreślił. Najgroźniejszym rywalem Nibalego w TdF prawdopodobnie będzie Contador. Zawodnik Saxo-Tinkoff nie zamierza się jednak oszczędzać i zapowiedział, że wystartuje również w Giro. Dwa lata starszy Hiszpan jest znacznie bardziej utytułowany od Nibalego. Wielkie toury wygrywał sześciokrotnie (trzy razy Vueltę, dwa razy TdF i raz Giro). - Szczerze mówiąc, gdybym był na jego miejscu, zrobiłbym to samo. Oczywiście to ryzykowane, ale po tylu zwycięstwach, taki dublet jest po prostu nowym wyzwaniem. Jeśli jest obecnie ktoś, kto mógłby tego dokonać, to jest nim właśnie Alberto - ocenił Nibali. Contador w 2008 roku wygrał Giro i Vueltę. Nikomu nie udało się zwyciężyć w jednym sezonie w trzech największych wyścigach. Niewątpliwie wygraną w TdF Nibalemu ułatwił pech największych rywali. Na 10. etapie ze złamaną nogą wycofał się Contador, a już na piątym, poobijany po upadkach, skapitulował ubiegłoroczny zwycięzca Chris Froome. Brytyjczyk do "Wielkiej Pętli" tak się zraził, że sugerował, iż w przyszłym roku w niej nie wystartuje. W ostatniej edycji dwa wyczerpujące, górskie etapy wygrał Rafał Majka, który początkowo pełnił rolę pomocnika Contadora. - Froome rzeczywiście zaliczył w tym roku sporo upadków. Kraksa nie ominęła go także w trakcie Vuelty. To jednak element tego sportu. Podczas odcinków na kostce brukowej niewiele brakowało, a mnie spotkałoby to samo. Mam nadzieję, że Chris zapomni o ostatnich problemach i bez kłopotów wystartuje w 2015 roku - powiedział Nibali. Tour de France 2015 rozpocznie się 4 lipca w holenderskim Utrechcie, a zakończy 26 lipca w Paryżu. Kolarze przejadą 21 etapów o łącznej długości 3 344 km.