- Zarobił pan 10, 20, 30, 40 a może 50 milionów dolarów? - zapytał dziennikarz byłego kolarza. - Coś z tego. Dużo, naprawdę dużo - odpowiedział. Armstrong wyjaśnił, że w aktywa Ubera zainwestował w 2009 roku 100 tys. dol. Nie miał pojęcia co to za firma. Uber zaczynał wtedy działalność. Dziś wartość przedsiębiorstwa, które w przyszłym roku ma zadebiutować na giełdzie wyceniana jest na około 120 mld dol. - To uratowało moją rodzinę - przyznał największy sportowy oszust o inwestycji. W 2012 roku Amerykańska Agencja Antydopingowa oskarżyła kolarza o stosowanie przez lata dopingu. Armstrong początkowo zaprzeczał, ale w końcu - podczas wywiadu z Oprah Winfrey - przyznał się do stosowania niedozwolonego wspomagania. "Na dopingu" odniósł siedem zwycięstw w Tour de France. Został zdyskwalifikowany, z czasem odebrano mu wygrane w "Wielkiej Pętli". Następstwem dyskwalifikacji była wypłata odszkodowań dla sponsorów wspierających Armstronga podczas kariery. Tylko w kwietniu tego roku 47-letni dziś były kolarz zawarł ugodę z rządem USA w ramach której zapłacił 5 mln dol. odszkodowania za pomoc państwowej firmy US Postal wspierającej go po powrocie na kolarskie trasy po przebytej chorobie nowotworowej. Dziennik "Guardian" wyliczył, ze z powodu afery dopingowej Armstrong musiał wypłacić ponad 20 mln dol. odszkodowań. O trafionej inwestycji w Ubera powiedział więc, że "to jest zbyt piękne, żeby było prawdziwe". ok