Wyścig rozpoczął się w środę na Stadionie Śląskim w podniosłej atmosferze. Na czele peletonu ustawili się kolarze grupy Lotto Soudal. To w tej grupie jeździł Belg. Z pochylonymi głowami, w głębokiej zadumie, niektórzy - mimo założonych okularów przeciwsłonecznych nie mogąc ukryć łez - oddali cześć zmarłemu tragicznie koledze. Nie tylko oni. Tuż przed startem sędzina ogłosiła minutę ciszy ku pamięci Lambrechta. Bjorg Lambrecht zginął dokładnie rok temu. Belgijski kolarz wjechał na plastikowy odblask na drodze w miejscowości Bełk w okolicach Rybnika. Wpadł do rowu, uderzając w betonowy przepust. Reanimacja została podjęta niemal natychmiast w miejscu wypadku. Kolarz został przewieziony do szpitala w Rybniku, gdzie zmarł. Miał 22 lata. Mimo że minął rok o Lambrechcie nikt nie zapomniał. W Bełku, gdzie zginął kolarz, ksiądz z inspiracji kibiców odprawił Mszę Św. w intencji Lambrechta, wyświęcono krzyż, który stanął tuż przy rowie. Na płocie obok zawisły belgijskie flagi. Grupa Lotto Soudal jeździ samochodami, na których umieściła naklejkę z wizerunkiem kolarza i jego numerem 143. Ten numer został zastrzeżony przez organizatorów Tour de Pologne, a klasyfikacja młodzieżowa do lat 23 nosi imię zmarłego zawodnika z Belgii. Wypadek Bjorga Lambrechta to jedno z najbardziej tragicznych wydarzeń w historii Tour de Pologne. Przeprowadzona po wypadku sekcja zwłok wykazała, że bezpośrednią przyczyną śmierci Lambrechta był uraz wielorządowy, w szczególności uraz jamy brzusznej. Prowadząca śledztwo rybnicka prokuratura ustaliła, że nikt nie przyczynił się do wypadku i umorzyła śledztwo. Uznała, że do tragedii doszło w wyniku: "najechania przez Lambrechta na drogowy odblask, na skutek czego kolarz stracił panowanie nad rowerem i zjechał z trasy.". Olgierd Kwiatkowski z Katowic