30-letni kolarz polski kolarz grupy Bora-Hansgrohe przyjechał do mety "królewskiego etapu" na czwartej pozycji z ze stratą ponad dwóch minut do zwycięzcy i nowego lidera wyścigu Remco Evenepoela z Belgii. Majka do końca walczył o podium. Lepszy od niego był jednak Brytyjczyk Simon Yates, zwycięzca Vuelty a Espana z 2018 roku. - Szacunek dla młodego Remco. Wiedzieliśmy, że jest faworytem. Ja czuję wielki niedosyt. Zabrałem się do czołówki. Potem zaatakowałem. Nie mieliśmy żadnych szans dogonić Remco. Walczyliśmy o miejsce od drugiego do czwartego. Wszystko rozgrywało się na 200 metrach. Każdy jechał swoje. Do trzeciego miejsca brakowało mi niewiele - komentował swoją postawę Majka. - Z takimi kolarzami, z jakimi przyszło mi walczyć, było naprawdę ciężko. Tegoroczny Tour de Pologne jest pełen gwiazd, a ja jestem tu, gdzie jestem. Zawsze pokazuję się z najlepszej strony. Tak samo dziś. To ja zaatakowałem jako pierwszy. Próbowałem. Nie udało się. Chciałem przynajmniej być na podium. Z czwartego miejsca też jestem zadowolony - dodał najlepszy polski kolarz wyścigu. Majka nie czuje się przegrany. - Jestem z jednego zadowolony. Znajduje się na dobrej drodze. Dobrze przygotowuję się do Giro. Walczę z takimi kolarzami jak Yates, Fuglsgang. To pozytywne. W porównaniu z zeszłym rokiem w tym Tour de Pologne było dużo szybsze. Nie pamiętam, żeby na ostatnich dwóch kółkach w Bukowinie było tak mocne tempo. Dużo faworytów zostało z tyłu. Ineos chciało kontrolować cały wyścig, a ni udało im się. Carapaz (dotychczasowy lider - przyp. ok) wywrócił się. To było ściganie na wielkim gazie - podkreślał Majka. Jego zdaniem pandemia spowodowała zupełnie inne zachowanie kolarzy. - Jest bardzo nerwowo. Nigdy tak nie było, nawet na początku sezonu. Znów były kraksy. Trzeba bardzo uważać - mówił. Kolarz Bory raczej nie liczy na to, żeby mógł jeszcze wskoczyć na podium na niedzielnym etapie z Zakopanego do Krakowa. - To jest etap sprinterski. Pojedziemy na Pascala Ackermanna - zapowiada Majka. Olgierd Kwiatkowski z Bukowiny Tatrzańskiej