Pod Spodkiem, gdzie kolarze finiszując lekko w dół tradycyjnie osiągają największe prędkości, tym razem nie padł rekord. Wciąż najszybszym sprintem może się pochwalić Belg Jonas van Genechten, który w 2014 roku wykręcił 80,8 km/h. Dopiero ósmy na mecie był zwycięzca pierwszego etapu wokół Krakowa Słowak Peter Sagan (Bora-Hansgrohe). Dwukrotny mistrz świata nie zdołał przepchnąć się do przodu między rozpędzonymi rywalami. - Nie walczę z Saganem. Najważniejsze to być najszybszym z całej stawki. Lubię ścigać się w takim upale. Czy finisz był niebezpieczny? Nie sądzę - powiedział Modolo, kolega Przemysława Niemca z ekipy. Włoch wyprzedził o pół koła van Poppela, który nie krył, że jest zawiedziony. W sobotę w Krakowie Holender był trzeci. - Żółta koszulka jest piękna, ale trochę jestem rozczarowany. Moi polscy koledzy z ekipy Łukasz Wiśniowski i Michał Gołaś opowiadali mi o tym finiszu. Zabrakło jednak ostatniego depnięcia. Wszyscy w drużynie wykonali jednak dobrą robotę, nie chcę nikogo wyróżniać - skomentował. W klasyfikacji generalnej trzech kolarzy ma ten sam łączny czas: pierwszy jest van Poppel, drugi - Sagan, a trzeci - Modolo. O kolejności zadecydowała suma miejsc na etapach, a najmniejszą miał Holender. Van Poppel przyznał, że mimo wszystko jest okazja do świętowania, co w ekipie Sky zdarza się ostatnio bardzo często. W ubiegłą niedzielę Chris Froome zwyciężył w Tour de France, a w sobotę Michał Kwiatkowski w Clasica San Sebastian. - "Kwiato" to dobry chłopak. Odniósł wielkie zwycięstwo - dodał Holender, który po raz pierwszy ściga się w Polsce i nie liczy na to, że długo będzie nosić żółty trykot. - W drużynie mamy innych zawodników, którzy dobrze jeżdżą po górach - wspomniał. Liderem grupy Sky w TdP ma być jego rodak Wout Poels. Kolarze wjadą w góry już w poniedziałek. Trzeci etap poprowadzi z Jaworzna do Szczyrku, liczyć będzie 161 km i zakończy się krótką wspinaczką do hotelu "Orle Gniazdo". Artur Filipiuk