- Każdy etap płaski jest nerwowy. Trzeba jechać z przodu, żeby nie leżeć w kraksie. Wiatr był dziś dość mocny. Na rundach w mieście jest szczególnie niebezpiecznie. Wpadniesz w jakąś studzienkę, ktoś może wyjść na trasę. Trzeba mieć oczy otwarte przez sześć godzin - mówił Majka. W czwartek kolarze wjadą w góry, ale Majka nie jest przekonany, czy etap z Nowego Targu do Zakopanego wiele zmieni w klasyfikacjach. - W tamtym roku do mety w Zakopanem przyjechało w peletonie 80 ludzi. Nie wiem, czy to trasa dla +górali+ czy dla sprinterów. To się dopiero okaże, jakie tempo pójdzie. My na pewno jutro nie będziemy rwać się do przodu. Dopiero w Bukowinie, na przedostatnim etapie, trzeba będzie peleton trochę rozciągnąć - dodał. Kolarz duńskiej grupy Saxo-Tinkoff przyznał, że czuje się zmęczony. - Wczoraj ponad dwieście kilometrów, dziś znów ponad dwieście kilometrów. Nogi to czują. Myślę o tym, żeby pojechać do hotelu i pójść na masaż - zakończył Majka.