Nie ulega wątpliwości, że będzie to najtrudniejszy etap, w pełni zasługujący na miano królewskiego. W maju, podczas Giro d'Italia, kolarze często wspinają się na Passo Pordoi między leżącymi na poboczu pryzmami śniegu. Zwycięstwo na tej przełęczy jest cenione we Włoszech tak samo jak we Francji na Mont Ventoux czy Alpe d'Huez. Już pierwszy odcinek w dużym stopniu ułożył wyścig. Do mety w Madonna di Campiglio dojechała razem 15-osobowa grupka, ze znaczną przewagą nad następnymi. W czołówce znalazł się tylko jeden Polak - Rafał Majka, finiszując na trzeciej pozycji. W klasyfikacji generalnej jest czwarty, tracąc sześć sekund do lidera - Włocha Diego Ulissiego. - Myślę, że w niedzielę będzie lepiej. Góry są większe i bardziej wymagające. Zamierzam walczyć o zwycięstwo etapowe i żółtą koszulkę lidera - mówił na mecie Majka. Etap liczy 195,5 km i poprowadzi m.in. przez Val di Fiemme, gdzie w tym roku odbyły się mistrzostwa świata w narciarstwie klasycznym, oraz przez położoną położoną powyżej 2 tys. metrów, ale nieco niższą niż Passo Pordoi przełęcz Pampeago.