W ostatnich latach Tour de Pologne odbywa się wyłącznie w południowej Polsce. Czy jest szansa na powrót kolarzy do Warszawy, na Pomorze albo na Podlasie? - Mamy pewne ograniczenia, jeśli chodzi o trasę. Nie wszyscy zdają sobie z nich sprawę. Obowiązuje nas regulamin wyścigów World Tour, ustalony przez Międzynarodową Unię Kolarską (UCI), reprezentantów kolarzy, różnego rodzaju komisje. Co on mówi? Że średnia długość etapów nie może przekraczać 180 km. Że najdłuższy etap może liczyć 240 km i może być tylko jeden taki odcinek. Że transfer zawodników z mety do hotelu nie może trwać dłużej niż dwie godziny, a przejazd z hotelu na start kolejnego etapu też nie może być dłuższy niż dwie godziny. Poza tym etapy powinny być dynamiczne, powinno być też trochę gór. To są warunki UCI. Patrząc z perspektywy organizatora, jest jeszcze jeden bardzo ważny warunek - po drugiej stronie musi być otwarty partner - miasto startu, mety albo premii - który chce się zaangażować w organizację. Nie zawsze tak jest. Na przykład Karpacz nie jest zainteresowany wyścigiem... W tym roku kolarze ścigali się tylko w Małopolsce i na Śląsku... - Nasz wyścig składa się z siedmiu etapów. Najlepiej by było, żeby cztery z nich rozgrywać w górach, a płaskie żeby były widowiskowe. Idąc naprzeciw oczekiwaniom i kolarzy, i kibiców, i mediów postanowiliśmy w tym roku skrócić odcinki. Nie było długich etapów, które się ciągną i ciągną, na których ucieka grupka kolarzy z wielominutową przewagą, a na końcu peleton i tak ich dogania. Tak się składa, że w ostatnich latach organizujemy płaskie etapy na Śląsku, gdzie nie ma pól i lasów, a jest wielka aglomeracja i tysiące kibiców. W tym roku przy trasie rywalizację obejrzało trzy i pół miliona ludzi. Ściągnąć taką liczbę widzów w ciągu siedmiu dni - to jest wielki sukces. Z mojej perspektywy tegoroczna trasa zdała egzamin. Jak długo Kraków i Katowice pozostaną miastami etapowymi? - Zawarliśmy z tymi miastami wieloletnie umowy. Kraków stał się wizytówką Tour de Pologne, kolarze chętnie tu przyjeżdżają. Nasza dawna stolica jest piękna, odwiedzana przez rzesze turystów, a na dodatek blisko stąd do gór. Na pewno będziemy w przyszłości szukać także innych miejsc. Jeśli Warszawa zgodzi się na organizację etapu, to jesteśmy w stanie logistycznie temu sprostać. Jeden z etapów tegorocznej edycji miał się zakończyć w słowackim Popradzie, ale ostatecznie tak się nie stało. Czy będzie pan powracać do pomysłu rozgrywania odcinków za granicą? - Poprad zachował się mało poważnie, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło... Zamiast Popradu mieliśmy dodatkowy, piękny etap do Bukowiny Tatrzańskiej. Dostajemy zapytania z zagranicy, ale jeśli znajdziemy partnerów w Polsce, to w najbliższych latach będziemy koncentrować się na naszym kraju. Tour de Pologne rozpoczyna się tydzień po zakończeniu Tour de France. Czy to miejsce w kalendarzu UCI może się zmienić w najbliższej przyszłości? - W przyszłym roku nie będzie zmian, a w następnym są igrzyska olimpijskie w Tokio. Dlatego Tour de France przesunie się w kalendarzu i nasz wyścig prawdopodobnie częściowo się z nim pokryje. Drużyny World Tour mają jednak w swoich składach ponad dwudziestu kolarzy - do Francji wyślą ośmiu, do nas siedmiu, a więc nie ma problemu. UCI zamierza od 2020 roku zreformować cykl World Tour. Oprócz klasyków, będą w nim trzy wielkie toury, czyli Tour de France, Giro d'Italia i Vuelta a Espana oraz inne wyścigi etapowe, które w dokumencie UCI nie zostały wymienione. Czy nie ma pan obaw o przyszłość Tour de Pologne? - Fakty są takie, że jesteśmy bardzo wysoko oceniani przez obserwatorów UCI. Na poziomie organizacyjnym nie ustępujemy Tour de France czy Giro d'Italia, a np. pod względem bezpieczeństwa jesteśmy lepsi, bo nie dochodzi u nas do takich kraks, jak we Francji czy we Włoszech. Trasy są bardzo dobrze zabezpieczone. Baza hotelowa też jest na najwyższym poziomie. W jaki sposób można jeszcze rozwinąć Tour de Pologne? - Wciąż myślę o tym, aby powrócić do rozgrywania wyścigu kobiet, choć zawody w 2016 roku okazały się niewypałem finansowym, ponieśliśmy duże koszty, a nie było zainteresowania mediów, sponsorów i musieliśmy odpuścić. Czy wyścig pań powróci? Wszystko zależy od tego, czy telewizja i inne media będą chciały włączyć się w ten wyścig. Wtedy będziemy mogli szukać wsparcia finansowego u sponsorów. Co nowego przygotowuje pan na przyszły rok? - Będzie na pewno coś nowego, ale na dziś sam jeszcze nie wiem tego dokładnie. Rozmawiał: Artur Filipiuk