Olgierd Kwiatkowski, Interia: Grupa Lotto-Soudal kontynuuje wyścig. Spodziewał się pan takiej decyzji? Czesław Lang, dyrektor Tour de Pologne: - Byłem z nimi wczoraj na kolacji. Długo rozmawialiśmy. Podjęli taką decyzję po tym co zobaczyli, co się działo na trasie. My, jako organizatorzy, możemy pewne rzeczy zaplanować, zrobić scenografię, wyciszyć muzykę i spikera, ale ludźmi, kibicami nie możemy sterować. W pewnym momencie czwartego etapu, a spojrzałem wtedy na zegarek i była godzina 2.15, z kościoła obok trasy rozległy się dzwony. Nie było żadnego nabożeństwa, to były dzwony na cześć zmarłego kolarza. Kolarze z peletonu płakali. - Kolarze mają serca. Cieszą się, jak jest radość i smucą kiedy jest źle. Jak jest rywalizacja to jest rywalizacja, ale jak się komuś dzieje krzywda, to ten peleton reaguje w naturalny, wzruszający sposób. Drużyny jechały pięknie, ludzie reagowali wzruszająco. Trudno to powiedzieć, ale brakuje mi innego określenia, to był wyjątkowy, pod pewnym względem piękny etap. Etap poprzez który oddaliśmy cześć i pamięć zawodnikowi, który zmarł tragicznie. Uważa pan, że właśnie neutralizacja czwartego etapu miała wielki wpływ na decyzję Lotto-Soudal? - Oni czuli wsparcie od nas, od całego peletonu, kibiców. Podjęli taką decyzję, widząc, jak my jako organizatorzy zadziałaliśmy. Była brama na czarno, podniosła atmosfera i ta sytuacja na mecie z minutą ciszy. To widział cały świat. Ale ci ludzie! Nie było takiej radości jak zawsze. Napisy, serduszka, numer 143 na trasie. Ten etap pokazał, że jesteśmy fajnym, wrażliwym narodem. - Nie miałem też problemu ze sponsorami. Tutaj też chcę podziękować wszystkim naszym partnerom biznesowym. Wspólnie z nami solidarnie podjęli decyzję o braku ekspozycji reklamowej. W takich chwilach nie tylko się patrzy na biznes, ale też czuje się i myśli sercem. W jaki sposób pan podjął decyzję o neutralizacji etapu? Ile czasu trwały dyskusje, jak to wyglądało? - Poszedłem spać o godzinie czwartej (z poniedziałku na wtorek - przyp. ok). Było zebranie wszystkich dyrektorów. Na to spotkanie przyszedł też Rafał Majka. Pytaliśmy o zdanie grupę Bora jako lidera wyścigu. Był też Jarosław Marycz, prezes Stowarzyszenia Kolarzy Zawodowych w Polsce. Wszystko dokładnie ustaliliśmy. To dlatego tak bardzo ładnie i zgodnie jechali kolarze, wymieniając się na czele co 7 km. Wszyscy byli zgodni, że to najlepsza forma, żeby uczcić śmierć tego kolarza i żeby dopiero potem wyścig ruszył dalej. Ustaliliśmy, że tak będzie najlepiej dla potrzeb grupy, dla wizerunku kolarstwa, wyścigu. Tomek Marczyński, kolega z grupy Bjorga Lambrechta zapowiedział, że chce wygrać etap? - Będzie się starał. To jest piękne, że się nie załamał, że ta sytuacja jeszcze dodaje mu sił i jeszcze go motywuje. Wspaniały gest. Wyścig toczy się dalej. Jak będzie teraz wyglądał? - Atmosfera będzie trochę wyciszona, ale od strony sportowej wyścig jest otwarty. Jeżeli ktoś umarł w rodzinie, nie można zatrzymać nagle życia całej rodziny. Można w ogóle mówić teraz o faworycie? Kogo należy teraz upatrywać w tej roli? - Odpadł jeden trudny etap, który mógł decydować o klasyfikacji generalnej i to powoduje, że wyścig staje się bardziej otwarty. Ktoś, kto chce wygrać musi się śpieszyć. Będzie się trochę działo. Rozmawiał w Wieliczce Olgierd Kwiatkowski