Zawodnik Bora-Hansgrohe pierwszy raz jedzie w roli lidera swojej grupy na Tour de France. Po dyskwalifikacji Słowaka Petera Sagana, który miał wygrywać na płaskich etapach, na Polaku ciąży chyba jeszcze większa presja. Przecież Majka to dwukrotny najlepszy "góral" Tour de France (2014 i 2016), a także zwycięzca trzech etapów podczas tego wyścigu. Wcześniej z Polaków wygrał jeden tylko Zenon Jaskuła, a było to ponad 24 lata temu. Majka te sukcesy osiągnął jednak w innej rzeczywistości. Wtedy był jednym z wielu kolarzy, ale teraz jest w gronie nielicznych, którzy mają się liczyć w walce, nie napiszę o zwycięstwo w całym wyścigu, ale na pewno o czołowe lokaty. Pierwszy "górzysty" etap tegorocznej "Wielkiej Pętli" nie poszedł mu na pewno tak jak sobie wyobrażał. Na ostatnim, kilkukilometrowym podjeździe, stracił kilkadziesiąt sekund i do liderującego Brytyjczyka Christophera Froome'a traci 1.01. W sobotę, podczas pierwszego górskiego etapu, na którym były trzy takie premie, prowadzącego z Dole do Station des Rousses, pojechał jednak już na swoim normalnym poziomie. Ósme miejsce, przyjazd z najlepszymi, mogą nastrajać polskich kibiców optymistycznie. Wysłannikowi Interii nie udało się z nim w sobotę porozmawiać, bo jak zdradził jeden z polskich mechaników w grupie Bora-Hansgrohe, Majka po trudnym etapie, już koncentrował się na następnym. W niedzielę będzie bowiem prawdziwy test dla twardzieli. 181,5 kilometra z Nantuy do Chambery, na których zaplanowano aż siedem górskich premii! Pierwsza czeka kolarzy już po 3,5 km ścigania, a trzy z nich będą najwyższej kategorii. Żeby było ciekawiej to ostatnią na zaplanowano na 26 kilometrów przed metą. Potem zjazd i wypłaszczenie do finiszu w Chambery. Będzie się działo! Wyjazd został zorganizowany za pośrednictwem Skody (welovecycling.pl), która jest oficjalnym partnerem Tour de France. Paweł Pieprzyca, Francja