Włoch, mający komfortową, ponad czterominutową przewagę nad rywalami przed ostatnim tygodniem wyścigu, nie chce, aby już teraz uznawano go za zwycięzcę Wielkiej Pętli. Podczas konferencji prasowej w wolnym od ścigania dniu posiadacz żółtej koszulki podkreślił, że trzeba jeszcze poczekać ze świętowaniem sukcesu. "Będziemy rozmawiać o zwycięstwie, kiedy już wygram" - powiedział w poniedziałek dziennikarzom w Lignan-sur-Orb u podnóża Pirenejów. "Nadchodzący tydzień jest niezwykle istotny. Trzeba zachowywać maksymalną koncentrację i być przygotowanym na wszystkie trudności" - podkreślił kolarz Astany przed trzema trudnymi etapami w Pirenejach i sobotnią, 54-kilometrową czasówką. "W Pirenejach trzeba będzie uważać na ucieczki, bowiem kolarze zajmujący dalsze miejsca w klasyfikacji mogą się porywać na ryzykowane akcje, a to bardzo utrudnia kontrolowanie wyścigu. Wsparcie ekipy będzie tu sprawą o podstawowym znaczeniu" - wytłumaczył Włoch, dodając, że najtrudniejszy będzie - w jego opinii - ostatni z pirenejskich odcinków. "Etap do Risoul, wygrany w sobotę przez Majkę, okazał się niezwykle trudny, trzy podjazdy były ekstremalnie ciężkie, nie tylko dla mnie, ale i dla całej mojej ekipy" - przypomniał pochodzący z Sycylli lider TdF. Przed ostatnimi sześcioma etapami Nibali ma 4.37 przewagi nad Hiszpanem Alejandro Valverde i 4.50 nad Francuzem Romainem Bardetem.