Do wypadku doszło na zjeździe, ok. 15 km przed metą w Saint-Etienne. Chwilę później przed ostatnią górską premią z czołówki odskoczyli Francuzi Thibaut Pinot i Julian Alaphilippe. Sięgnęli po sekundy bonifikaty i ruszyli w pogoń za uciekającym Belgiem Thomasem De Gendtem. Thomas, triumfator ubiegłorocznego Tour de France, nie krył po etapie irytacji. "Michael Woods przewrócił się, przeszkadzając Gianniemu (Mosconowi) i mnie. To frustrujące, ponieważ wypadek zdarzył się w kluczowym momencie etapu. Gdybym nie upadł, mógłbym spróbować pojechać za atakującymi Francuzami i historia mogłaby potoczyć się inaczej" - opowiadał. Ważną rolę odegrał w tym momencie Kwiatkowski. "Wszystko wydarzyło się w okamgnieniu. Udało mi się nie upaść i pomogłem +G+ (Geraintowi) założyć łańcuch, co pozwoliło mu szybko wrócić do wyścigu. Umiejętności mechaniczne zawsze się przydają" - skomentował Polak. W doścignięciu czołówki pomogli Thomasowi inni zawodnicy grupy Ineos. Brytyjczyk włożył w to wiele sił i ostatecznie był na mecie dziesiąty. Kwiatkowski zameldował się w Saint-Etienne trzy minuty później. Etap wygrał po długiej ucieczce De Gendt. Sześć sekund stracili do niego Pinot i Alaphilippe, a strata czołówki z Thomasem wyniosła 26 sekund. W klasyfikacji generalnej Thomas plasuje się na piątej pozycji, tracąc 1.12 do prowadzącego Alaphilippe'a. Kwiatkowski, który w wyścigu pomaga liderom ekipy Ineos, jest sklasyfikowany na 43. pozycji.