"Z ludzkiego punktu widzenia to musi być bardzo przykre dla Jana Ullricha. Mogę sobie wyobrazić, że to dla niego niewyobrażalnie trudne. Każdy ma prawo do otrzymania drugiej szansy" - powiedział znany ze sprinterskich umiejętności kolarz grupy Quick-Step. Nieobecność zwycięzcy Tour de France 1997 na starcie imprezy w Duesseldorfie od kilku dni jest szeroko dyskutowana w niemieckim światku kolarskim. Ullrich odniósł wiele sukcesów, ale karierę kończył w 2007 roku będąc oskarżonym o stosowanie dopingu. Cztery lata temu przyznał się, że korzystał z niedozwolonych środków. Wszystkie jego wyniki począwszy od 2005 roku zostały anulowane, a były kolarz dla wielu swoich rodaków stał się "czarną owcą". Gdy w maju br. poinformowano o jego próbie powrotu do kolarskiego środowiska jako dyrektora jednego z wyścigów, wrogie reakcje prasy skłoniły go do porzucenia tej idei. Skądinąd wciąż popularny w Niemczech sportowiec nie został zaproszony przez organizatorów na "Wielki Start" Tour de France do Duesseldorfu (1 lipca), pierwszy w tym kraju od 30 lat i pamiętnego początku w Berlinie Zachodnim.