Jest wszędzie na podjazdach, zjazdach, przy silnym wietrze i wszędzie robi to samo - pomaga swoim liderom. O swoje miejsce w klasyfikacji generalnej nie dba. Francuski dziennik "L’Equipe" poświęcił dziś całą stronę Michałowi Kwiatkowskiemu. Okazuje się, że dla kolarskich specjalistów we francuskiej gazecie ktoś, kto zajmuje 50. miejsce w klasyfikacji Tour de France po 11 etapach też jest godny uwagi. I również można go docenić za to, co robi w wyścigu. Tytuł artykułu z paryskiego dziennika mówi wiele: "Michał Kwiatkowski - samochód terenowy". Autor - tak jak wielu polskich kibiców - zajmuje się dobrze znanym tematem. Jak kolarz, który był mistrzem świata, ma wysoką pozycję w światowym peletonie, może tak bardzo usunąć się w cień w najważniejszym wyścigu świata. W tym samym czasie jego wielki rywal od lat młodości, z którym walczy jak równy z równym - Peter Sagan, jest jedną z czołowych postaci w Wielkiej Pętli, wygrywa etapy, jeździ w zielonej koszulce lidera klasyfikacji punktowej. Tymczasem Kwiatkowski pracuje dla innych, przyjeżdża z tyłu stawki. - Kiedy moja praca jest wykonana, to jest wykonana, nie muszę już bić się o miejsce, nie walczymy też o miejsce w klasyfikacji zespołowej. Ostatnie kilometry poświęcam na to, żeby się zregenerować. Oszczędzam czas - mówi polski kolarz. Lider na Giro albo Vueltę 2020? Wydawało się nawet, że Kwiatkowski po wycofaniu się Chrisa Froome’a będzie miał wyższe miejsce w hierarchii grupy Ineos, może nawet tuż za Geraintem Thomasem. Pojawił się jednak fenomenalny Kolumbijczyk Egan Bernal. Obaj kolarze są liderami brytyjskiego zespołu. Polak ma im pomagać. Czy to nie dziwne? Na konferencji prasowej w dniu przerwy w wyścigu, jak zauważyli dziennikarze, Kwiatkowski był bardzo zmęczony i mówił nawet cicho, tak bardzo napracował się w pierwszej fazie touru. I nie żałuje tego: - Jestem szczęśliwy z mojej roli. W kolarstwie przez 80 procent sezonu jest się w cieniu i trzeba myśleć o tym, co możesz zrobić dla drużyny, bo potem, kiedy ty zostajesz liderem, to sześć-siedem osób musi ciebie wspierać. Wygrywamy monumenty, wygrywamy wielkie toury i ja także mam okazję być na świeczniku - mówił Kwiatkowski. Zdaniem Nicolasa Portala, dyrektora sportowego Ineos cierpliwość Kwiatkowskiego może być wkrótce nagrodzona. Już w przyszłym roku być może zostanie liderem grupy na Vueltę albo Giro d’Italia. Już w poprzednim sezonie 29-letni kolarz z Torunia przez trzy dni był liderem w Hiszpanii i to wtedy kiedy miał za sobą wyczerpujący Tour de France i Tour de Pologne, w którym w efektownym stylu odniósł zwycięstwo. Ale czy Polak jest w stanie pojechać dobrze w wielkim tourze? On sam nie znosi już takich pytań zadawanych przez polskich dziennikarzy, choć cierpliwie na nie odpowiada. O tych możliwościach mówi w "L’Equipe" jego były dyrektor sportowy w zespole Quick-Step Tom Steels. - Przede wszystkim jest to kolarz na wyścigi jednodniowe takie jak Amstel Gold Race. Ze względu na swój charakter, zmysł taktyczny - mówi Steels. - Michał jest wielkim kolarzem i niesamowitym pomocnikiem. Ze swoją inteligencją i możliwościami fizycznymi może kontrolować wyścig. Ale do klasyfikacji generalnej wielkiego touru brakuje mu 2 procent, a to są te 2 procent robiące różnice. Podczas trzech tygodni wyścigu, często ma dwa, trzy dni gorsze. Ci, co liczą się generalce, zawsze są w formie - dodaje Steels. Nawet jeśli inni kwestionują jego zdolność do dobrej jazdy w wielkich tourach, sam Kwiatkowski wierzy, że może być inaczej. - Rozwijam się jako zawodnik wielkich tourów i to dlatego jestem w najlepszej drużynie świata. Lubię być liderem, ale idę krok po kroku. Mam 29 lat, nie mogę niczego przyśpieszać. Może to nigdy się nie zdarzy, ale mam marzenie, i marzę także o tym, żeby wygrać wielki tour. To jest to, co mnie prowadzi przez życie i motywuje do treningów. Nie chcę się skupiać na małych celach, to nie ma żadnego sensu - mówi Kwiatkowski w "L’Equipe". Olgierd Kwiatkowski