Francuzi go niemal czczą. W ostatnich dniach o miejsce na czołówce "L’Equipe" rywalizuje z nim - ze względu na swoje kłopoty w PSG - tylko Neymar. Ale to zrozumiałe. W końcu organizatorzy "Wielkiej Pętli" doczekali się kolarza pierwszej kategorii, który ich nie zawodzi. Są jeszcze Thibaut Pinot i Romain Bardet, lokalni kandydaci do zwycięstwa, ale nie ma co ukrywać - ich strata w klasyfikacji generalnej jest jak na początek wyścigu dosyć pokaźna. Marzenia o wygraniu TdF przez któregoś z tej dwójki prysły.A Alaphilippe miał przejąć przynajmniej na kilka dni żółtą koszulkę lidera i zrobił to. Stracił ją - walczył jak lew, by tak się nie stało - po pięknym etapie w ubiegłym tygodniu z finiszem na Przełęczy Pięknych Dziewcząt na rzecz Włocha Giulio Ciccione, by odzyskać ją dwa dni później. Nie ma szans na końcowe zwycięstwo. Dzięki swej postawie ratuje ten wyścig dla Francuzów. W zespole armii Wojsk Lądowych Jego kariera jest zupełnie nietypowa. Wziął się znikąd, nikt na niego nie stawiał. Gdy w 2010 roku Alaphilippe w Taborze (Czechy) zdobywał srebrny medal mistrzostw świata w kolarstwie przełajowym, Francuzi nie zwrócili na niego uwagi. Rozpływali się za to w zachwytach nad złotym medalistą do lat 23 Arnaud Jouffroyem, który tytuł wywalczył po dyskwalifikacji braci Szczepaniaków z Polski. O Jouffroyu słuch zaginął, a Alaphilippe jest na szczycie. Ale nie było łatwo: przez cztery lata od mistrzostw w Taborze nie mógł znaleźć pracy w zawodowej drużynie. Jeździł najpierw w zespole francuskiej armii Wojsk Lądowych, potem w rezerwach Etixx-Quick Step. Brian Holm, dyrektor tej drużyny, wspomina w magazynie "Velo", że takich kolarzy jak Julian widział tysiące i nie mógł przewidzieć, że akurat jemu się powiedzie. Analizował jednak coraz lepsze wyniki Francuza i jego zachowanie. Stwierdził, że ten chłopak chce się uczyć, pracować dla innych i ma instynkt do walki. Wielką zaletą Alaphilippe'a było też doświadczenie nabyte w przełajach. Nauczył się tam zwinności i sprytu, jak Peter Sagan. Słowak przeszedł podobną drogę - z przełajów do szosy. Francuzi chętnie piszą, że Alaphilippe jest "francuską wersją Sagana", choć brakuje mu jeszcze sukcesu w mistrzostwach świata (Słowak z grupy Bora-Hansgrohe tęczową koszulkę wkładał już trzy razy). Muzyk i mechanik pomaga Kwiatkowskiemu Istnieje jeszcze jedna ważna cecha, która łączy obu kolarzy. Obaj lubią show, jeżdżą widowiskowo, popisują się również poza trasami i są wdzięcznym tematem dla mediów. Alaphilippe sceniczny talent wyniósł z domu. Jego ojciec Jacques zwany "Jo" jest perkusistą, grał nawet na jednym z koncertów w zespole zmarłego niedawno gwiazdora Johnny Holidaya. "Jo" wysłał syna do szkoły muzycznej, ale ten po trzech latach zrezygnował. Zrobił dyplom mechanika i poświęcił się kolarstwu. Umiejętności mechanika przydają się nadal w jego karierze. Kiedy mu nie idzie na trasie, a trzeba przyznać, że dzieje się to ostatnio bardzo rzadko, zaczyna grzebać w rowerze albo w motorach i odreagowuje stres. Nie do przecenienia są też te talenty na trasie, gdy coś się popsuje, a nie ma w pobliżu samochodu technicznego. Pod tym względem Alaphilippe przypomina z kolei Michała Kwiatkowskiego. Polski kolarz podczas niedzielnego etapu Tour de France naprawił rower Geraintowi Thomasowi. Francuz z Polakiem znają się doskonale. Jeździli razem w drużynie Patricka Lefevere, występującej w ostatnich sezonach pod różnymi nazwami Omega-Pharma, Etixx, Quick-Step a obecnie Deceunick Quick-Step. Pracował dla niego. Dziś w "L’Equipe" mówi, że był dumny z tego, gdy Kwiatkowski dziękował mu za pomoc podczas Amstel Gold Race, który polski kolarz wygrał w 2015 roku. Potem ich drogi się minęły. Zaczęli rywalizować. Kwiatkowski poszedł inną ścieżką. Postanowił zmienić grupę na Sky, by zmienić się w kolarza, który z czasem będzie w stanie odgrywać znaczącą rolę w wielkich tourach, ale też po to, by lepiej zarabiać. Alaphilippe został u Lefevere’a. Podobno miał lukratywne propozycje z innych grup. Odrzucał je, bo w tej belgijskiej grupie sponsorowanej przez czeskiego biznesmena Zdenka Bakalę, czuje się najlepiej i stale się rozwija. Paryż jest jeszcze daleko Świadczą o tym jego wyniki. Z kolarza, który pomagał Kwiatkowskiemu, został pełnoprawnym liderem bardzo silnej drużyny Deceuninck - Quick Step. W tym roku odniósł już 11 zwycięstw. Wygrywał w każdych warunkach: w górach (pierwsze miejsce na etapie w Kolumbii), na pofałdowanym terenie (Strzała Walońska, etap w Kraju Basków, w Argentynie i trzeci etap Tour de France), na szutrach (Strade Bianche), w sprincie (Milan-San Remo, etap w Tirreno-Adriatico) i w jeździe na czas (etap we Vuelta San Juan w Argentynie). Jest pewnym liderem klasyfikacji UCI. Ku wielkiej radości swojej, dyrektorów grupy i Francuzów, prowadzi teraz w klasyfikacji generalnej Tour de France. - Żółta koszulka to jest coś specjalnego. Twój kraj wibruje i marzy. To czego dokonuję tutaj jest ponad moje nadzieje. Będę teraz kontynuował jazdę, żeby jej bronić. Najcięższe przede mną. Kiedy widzę tę żółtą koszulkę w moim pokoju, to uświadamiam sobie, jak daleko jeszcze jest Paryż - powiedział na konferencji podczas dnia przerwy w wyścigu Alaphilippe. Zapowiedział, że chce dowieźć tę koszulkę do piątkowego etapu jazdy indywidualnej na czas w Pau. - Ale mój Tour jest już udany. Nigdy nie czułem się tak dobrze - mówi. Olgierd Kwiatkowski