W niedzielę i poniedziałek przebadano 650 osób, które jadą w karawanie Tour de France - kolarzy, członków ekip, sędziów i wszystkich pracujących przy wyścigu w tym członków firmy ASO organizatora "Wielkiej Pętli". Dziennik "L'Equipe" podał, że przed startem do wtorkowego 10. etapu nie stwierdzono żadnego przypadku koronawirusa wśród kolarzy. Ale to koniec dobrych wiadomości dla uczestników wyścigu. Godzinę po tej informacji okazało się, że zakażonym jest dyrektor Christian Prudhome. Szef Tour de France musi więc przejść obowiązkową co najmniej siedmiodniową kwarantannę. Przez tydzień zastąpi go na tym stanowisku Francois Lemarchand. Ta zmiana nie wpłynie na sportowe losy touru. Znacznie poważniejsze konsekwencje może mieć za to wiadomość o czterech członkach ekip kolarskich, którzy mają COVID-19. Według nieoficjalnych informacji chodzi o zespoły: Ineos- Grenadiers, Michelton-Scott, Cofidis i AG2R-Mondiale. Są to pojedyncze wypadki. Według protokołu sanitarnego jeśli zakażenie obejmie dwóch członków jednej drużyny (obojętnie czy są to kolarze, masażyści, czy dyrektorzy) grupa zostaje wykluczona z wyścigu. W Ineos-Grenadiers jeździe jeden z głównych faworytów Tour de France, ubiegłoroczny zwycięzca Egan Bernal, a obecnie drugi w klasyfikacji generalnej z 21 sekundami straty do prowadzącego Primoża Roglicza. Zawodnikiem Cofidisu jest trzeci w klasyfikacji generalnej Guillaume Martin, AG2R - czwarty Romain Bardet, a Michelton-Scott niedawny lider Adam Yates (obecnie siódmy), Kolejne testy zostaną przeprowadzone w poniedziałek w kolejnym dniu wolnym od ścigania się. Wszystkie grupy z zakażonymi pracownikami mają przed sobą wiele dni stresu. ok