Criterium du Dauphine tradycyjnie jest "próbą generalną" przed najważniejszym wyścigiem sezonu - Tour de France. W tym roku na start przyciągnęło niemal komplet faworytów "Wielkiej Pętli", na czele z obrońcą tytułu, Tadejem Pogacarem. Do próby sił z genialnym Słoweńcem przystąpili m.in. Jonas Vingegaard, Remco Evenepoel czy Mathieu van der Poel. I to właśnie ta czwórka już pierwszego dnia zmagań uznała, że nie będzie uprawiać kunktatorstwa. Starcie gwiazd w Criterium du Dauphine Choć 195-kilometrowy odcinek z metą w Montlucon w teorii dedykowany był sprinterom, tego dnia nie było im dane wyjść z cienia największych gwiazd. Te swój popis zaczęły niedługo przed finiszem. Cała wspomniana wyżej czwórka odjechała od peletonu, a wraz z nią - Santiago Buitrago. Choć przewaga, jaką udało się grupce wypracować była minimalna (maksymalnie wynosiła pięć sekund), utrzymywała się aż do finiszu. Jako pierwszy przyspieszył Van der Poel, choć... zrobił to zdecydowanie zbyt wcześnie, by marzyć o wygranej. Został wyprzedzony przez Pogacara i Vingegaarda, którzy tuż przed rozpędzonym peletonem stoczyli walkę o wygraną. Górą był Słoweniec. Wielka forma gwiazd (nazywanych przez niektórych kibiców "kosmitami" z racji na różnicę poziomu, jaka dzieli ją od reszty stawki) zapowiada kapitalną walkę nie tylko o triumf na szosach Delfinatu, ale i niedługo później, podczas Tour de France. Pojawiają się już nawet komentarze, że "Wielka Pętla" liczyć będzie w tym roku 29 etapów - 21 "tradycyjnych" i 8 "przedłużenia" w postaci Criterium du Dauphine właśnie. A przecież w tym wyścigu prawdziwe emocje mają się dopiero zacząć wraz z nadejściem górskich odcinków... Dla "Pogiego" była to już 96. wygrana w zawodowej karierze. Do setki może bez problemu dojść jeszcze tego lata. A kto wie, może jeszcze nawet w tym miesiącu.