Tegoroczna odsłona "Wielkiej Pętli" zapowiadana była jako starcie "wielkiej czwórki". Obok wspomnianych już Pogacara i Vingegaarda do gry o triumf mieli się włączyć Primoż Roglić (Red Bull - BORA hansgrohe) i Remco Evenepoel (Soudal - Quick Step). Szybko okazało się, że dwaj ostatni z wymienionych wyraźnie ustępują jednak dominatorom ostatnich edycji. Szanse Słoweńca i Duńczyka jeszcze przed tym weekendem wydawały się być zbliżone. Vingegaard ze znakomitej strony zaprezentował się na środowym, bardzo trudnym odcinku z metą w Le Lioran, gdzie udało mu się nie tylko odeprzeć atak najgroźniejszego rywala, ale i pokonać go na finiszu. Ostatnie dni zmieniły jednak optykę. W sobotę "Pogi" wyprowadził pierwszy cios, wygrywając etap z Pau na Pla d'Adet. W jego trakcie dołożył dodatkowe 39 sekund przewagi nad liderem Visma - Lease a Bike. To sporo, lecz wciąż ten występ nie wydawał się przesądzający. Popis Tadeja Pogacara. Prawdopodobnie największy w historii Eksperci podkreślali, że niedzielny, długi i wyczerpujący etap z metą na słynnym Plateau de Beille zdecydowanie bardziej odpowiada predyspozycjom Vingegaarda, który lubi długie, jednostajne wspinaczki. Liczący 15,7 kilometra podjazd na finisz do takich należy, jednak... na Pogacarze nie zrobił wrażenia. Zgodnie z przewidywaniami, dwójka zostawiła konkurencję za plecami i znów, niczym rewolwerowcy, walczyła "oko w oko". Niespodziewanie to jednak Słoweniec był tym, który zaatakował. 5,2 kilometra przed finiszem podkręcił tempo i zostawił duńskiego rywala w tyle. Metr po metrze powiększał swój zapas, a na mecie ostatecznie uzbierał aż 68 sekund. Reszta? Reszta była już tylko tłem. Trzeci Remco Evenepoel stracił do niego 2 minuty i 51 sekund, czwarty Mikel Landa - prawie 4 minuty. Zaledwie 17 kolarzy zameldowało się na finiszu ze stratą mniejszą, niż 10 minut. Wielki występ, ale... na tym nie koniec. Jak wyliczyli eksperci, finałowy podjazd Pogacar pokonał w 39 minut i 50 sekund. To wynik absolutnie rekordowy, lepszy od dotychczas najlepszego o... prawie cztery minuty. W 1998 roku legendarny Marco Pantani pokonał wspinaczkę w 43 minuty i 28 sekund. "Pirat" w tamtym sezonie sięgnął po tak zwany "dublet", wygrywając Giro d'Italia i Tour de France. Od tamtej pory nikt nie powtórzył tego wyczynu, choć możliwe, że taki stan rzeczy utrzyma się jeszcze tylko przez tydzień. Na najlepszej drodze ku temu sukcesowi jest bowiem Pogacar, który w klasyfikacji generalnej ma aktualnie 3 minuty i 9 sekund przewagi nad drugim Vingegaardem. Wyścig zakończy się za tydzień w Nicei.