"Pomóżcie. Moja mała kuzynka Julija zaginęła" - napisał niedawno w rozpaczliwym komunikacie na swoim profilu społecznościowym jeden z najlepszych obecnie kolarzy na świecie. Od 257 dni dziewczynka nie daje znaku życia Dramat rozgrywa się od 3 listopada 2021 roku. Tego dnia matka dziewczynki i córka opuściły męża i ojca, wujka 23-letniego kolarza Petera. Wraz nimi zniknęły ich dwie przyjaciółki. - Pożegnali się ze swoimi rodzinami, mówiąc, że wyjeżdżają do Hiszpanii, gdzieś w góry, gdzie nie ma zasięgu sieci komórkowej. Poinformowali, że podróż zajmie im kilka dni. Sądzę że pojechali gdzieś w okolice Huelvy, Kadyksu i popłynęli promem na Wyspy Kanaryjskie. Ich celem było pozostać w ukryciu - mówił w apelu zrozpaczony wujek Pogacara. Od tego czasu, czyli od 257 dni matka i mała Julija nie dają znaku życia. Sekta uważa, że wraz ze szczepionkami na Covid wprowadzane są mikroczipy Matka dziewczynki ma 53 lata. Nazywała się Natasza Brumen. Z ojcem Juliji rozwiodła się rok po ślubie. Przed ucieczką Natasza Brumen zmieniła personalia na Melisa Smrekar. Nowe imię i nazwisko przyjęła wraz ze wstąpieniem do sekty - "Lana Praner z Gospodi", czyli "Lana Praner i Panowie". Sekta jest prowadzona przez Słowenkę. Działa w konspiracji, wierzą w wielką siłę jednostki i jej zdolności do powstania z martwych. "Jej wyznawcy wierzą, że bogaci chcą nas zmienić w niewolników, technologia 5G jest niebezpieczna, testy i szczepionki na Covid wprowadzają do naszych ciał mikroczipy, samoloty i ich białe ślady zwane "chemtrails" zatruwają nas" - napisał Peter Pogacar na stronie, którą utworzył, ostrzegając przed działaniami sekty. Nagroda za znalezienie dziewczynki Zdaniem wujka kolarza jego była żona znajduje się blisko przywódczyni sekty. Zerwała wszelki kontakt ze światem cywilizowanym. Nie odpowiada na maile i wiadomości w mediach społecznościowych. Podobno tuż przed zniknięciem sugerowała byłemu mężowi, że zamierza wyjechać daleko w góry, aby "uciec od fal elektromagnetycznych i Covid-19". Słoweńska policja intensywnie poszukuje zaginionej małej Julij. Ustaliła, że dziewczynka była na południu Francji, skąd przez Huelvę udała się w okolice Teneryfy i tutaj ślad się urywa. Wujek Tadeja Pogacara wyznaczyła nagrodę w wysokości 10 tysięcy euro za znalezienie córeczki. W akcję włączył się mocno sam kolarz. Poszukiwania trwają. Olgierd Kwiatkowski