Irlandczyk nie zdołał także uzyskać aprobaty swojej rodzimej federacji, która stosunkiem głosów 91 do 74 odrzuciła jego kandydaturę na trzecią kadencję szefa UCI. McQuaid wciąż ma natomiast poparcie kolarskich związków Tajlandii i Maroka. Z kolei zdaniem federacji brytyjskiej jego start w wyborach, które odbędą się 27 września podczas kongresu UCI w trakcie szosowych mistrzostw świata we Florencji, jest co najmniej kontrowersyjny. "Obecna sytuacja stawia Pata w dosyć ciężkim położeniu. Szczególnie, gdy weźmie się pod uwagę, że nie udało mu się otrzymać pomocy także z jego narodowej federacji. Według regulaminu UCI, jeżeli chciałby on być wybrany, rodzimy związek powinien zaakceptować jego kandydaturę. Uczciwość tej kandydatury budzi wielkie wątpliwości całego środowiska kolarskiego" - napisał w specjalnym oświadczeniu, również ubiegający się o przywództwo w UCI, szef brytyjskiego związku Brian Cookson. Reputację McQuaida nadwyrężyła przede wszystkim afera Lance'a Armstronga. Irlandczyk objął stery UCI w 2005 roku, czyli w tym samym, w którym Amerykanin odniósł siódme zwycięstwo w TdF. Armstrong po długim postępowaniu został w ubiegłym roku tych triumfów pozbawiony, bo osiągnął je przy użyciu niedozwolonych środków. Natomiast Światowa Agencja Antydopingowa zarzuca McQuaidowi próbę tuszowania afery. On zdecydowanie temu zaprzecza i uważa, że robił wszystko co mógł by walczyć z dopingiem.