Były kolarz, a od 25 lat dyrektor wyścigu Tour de Pologne urodził się na Kaszubach i nie ukrywa, że zawsze wraca w rodzinne strony z ogromną przyjemnością. Podniósł z ruiny 18-wieczny pałac Puttkamerów, w którym obecnie mieszka. - Jak tylko jestem w Barnowie, codziennie jeżdżę konno. Uwielbiam konie, mam ich kilka. To jest moja druga wielka pasja, obok roweru - powiedział Lang. Od siedmiu lat jest weganinem. Do zmiany diety zmusiła go choroba Meniere’a, objawiająca się w bólach i zawrotach głowy, mdłościach, szumach w uszach. Lekarze nie potrafili mu pomóc. Gdy zaczął przyjmować lekarstwa, pojawiły się problemy z sercem - arytmia, migotanie przedsionków. - Lekarze zaczęli mówić nawet o trepanacji czaszki. Byłem zdesperowany. Nie miałem chęci do życia, do spotykania się z ludźmi. Zamknąłem się w sobie, znalazłem się na równi pochyłej. Pomogła mi żona, która namówiła mnie na wyjazd do Meksyku do ośrodka doktora Gersona. Tam nam powiedzieli: "zmieniamy wasze nawyki żywieniowe, ale nie po to, żebyście schudli, lecz żeby wzmocnić wasz układ immunologiczny, bo macie takie organizmy, że dacie sobie radę z każdą chorobą, włącznie z nowotworami, wirusami i boreliozą". W ten sposób pojawiły się w moim życiu potrawy wegańskie - wspomniał Lang. W kuchni wegańskiej nie ma miejsca na mięso, za to pije się dużo soku z marchwi, są potrawy z warzyw i owoców. - Gdy przyjechałem do ośrodka Gersona, byłem wkurzony. Ja, mięsożerca, mam to jeść? Nie wierzyłem też w tę metodę kuracji, ale po tygodniu zawroty głowy ustąpiły, potem przeszło migotanie przedsionków. Straciłem nadwagę, po trzech tygodniach czułem się wspaniale. I kontynuuję razem z żoną ten sposób odżywiania do dziś - podkreślił. Lang nie sądzi, by kuchnia wegańska była monotonna. - Jest cała gama potraw wegańskich równie ciekawych i smacznych jak tradycyjne. Moja żona jest specjalistką od bigosu wegańskiego. Gotuje go tak, że w ogóle nie można rozpoznać, czy w środku jest mięso, czy go nie ma. A są suszone śliwki i wiele innych rzeczy. Smakuje jak najlepszy bigos świata - śmieje się. Od kilku lat dyrektor Tour de Pologne znów bardzo intensywnie jeździ na rowerze. - Niedawno na Florydzie przejechałem w ciągu 21 dni ponad 1800 kilometrów. Aż się sam zdziwiłem. Mówią, że jak nie jesz mięsa, to nie masz siły. A ja przekonałem się, że wręcz przeciwnie - im dłużej jeździłem na rowerze, tym dłużej mi się chciało. Cieszę się rowerem, jakbym znów miał 20 lat. Skończyłem 63 lata, ale nie czuję tego wieku. Mam energię, życie znów mnie cieszy - zaznaczył. Lang i jego zespół od kilku miesięcy przygotowuje przyszłoroczną edycję Tour de Pologne. - Pracy nie brakuje. Rozmawiam ze sponsorami, z gospodarzami miast, bo po wyborach samorządowych niektórzy się zmienili. Przyszłoroczna trasa będzie bardzo podobna do ostatniej, ale planuję też niespodziankę. Wyścig w Małopolsce i na Śląsku sprawdził się - zadowoleni byli i zawodnicy, i kibice. Zwłaszcza, że w stulecie odzyskania niepodległości zwyciężył Michał Kwiatkowski - podsumował Lang. Artur Filipiuk