Polska Agencja Prasowa: To pana pierwszy start od... Stanisław Szozda: - To nie start, a po prostu udział w zabawie. Powiem krótko, żebyśmy się dobrze zrozumieli. Na tej trasie, jak byłem piękny i młody, jechałem bardzo szynko, nie oglądając się praktycznie na nikogo i na nic. Dzisiaj oglądałem się na wszystkich i na wszystko. Mogłem jechać szybko, ale jechałem dla przyjemności. Trzymając się zasady: 50 procent zmęczenia, bo organizm potrzebuje trochę wysiłku, i 50 procent przyjemności. Może powiem inaczej: 49 procent wysiłku i 51 przyjemności, bo musi jej być więcej. Czyli jednak start...? Pierwszy od...? - Karierę zakończyłem w 1978 roku i od tego czasu nie startowałem w żadnym wyścigu, podkreślam - w żadnym. Dziś to mój pierwszy start w oldbojach.Jak się panu jechało po tak długiej przerwie?- Fakt, że zaniedbałem się w ostatnio. Mam pracę siedzącą i mało wolnego czasu, aby pojeździć na rowerze. Ale najwyższy czas, by sobie o tym przypomnieć. Czuję, że mam jeszcze +power+. Wszystkim starszym ludziom doradzam wysiłek fizyczny. Dziś moi koledzy Leszek Michalak i Henio Charucki mocno depnęli na pedały i zostawili mnie z tyłu. A ja jechałem w... swoim towarzystwie. I powiem panu, że świetnie mi się jechało.Wszystkich kibiców kolarstwa na pewno zainteresowałoby to, co pan dzisiaj robi? - Prowadzę działalność na rynku kapitałowym. Nie chcę wchodzić w szczegóły. Mogę powiedzieć, że poradziłem sobie w życiu. Poradziła sobie też moja rodzina, moje dzieci. Dziś możemy korzystać z przyjemności życia, choć oczywiście pracować musimy dalej. Córka mieszka we Wrocławiu, syn, tak jak ja, mieszka w Prudniku. A jutro wyścig będzie przejeżdżał przez nasze miasto. Jak pan ocenia wyścig Tour de Pologne? - Trzeba podziękować Czesławowi Langowi za to, że mamy taki tour, jaki mamy, jeden z najlepszych wyścigów na świecie. Zachęcam młodzież do uprawiania kolarstwa. To jest radość, przyjemność, ale i ciężka praca. Lata, które spędziłem na rowerze, to była najwspanialsza przygoda, jaką można sobie wyobrazić. Rozmawiał: Artur Filipiuk