Na ten moment czekał cały kolarski świat. Pod koniec września czołowe nazwiska globu zjechały się do Szwajcarii, by rywalizować o medale globalnego czempionatu. Zanim do gry wkroczą seniorzy, swoje pięć minut mieli uczestnicy w niższych kategoriach wiekowych. Niestety tragicznie zakończyła się rywalizacja sportsmenek do lat 19. Po poważnym wypadku w stanie ciężkim do szpitala trafiła Muriel Furrer. Błyskawicznie rozpoczęła się walka o uratowanie życia nastolatki. Niestety ogromny wysiłek lekarzy nie przyniósł oczekiwanych rezultatów. W piątkowe popołudnie pojawił się komunikat informujący o zgonie. "Wraz z odejściem Muriel Furrer międzynarodowa społeczność kolarska traci zawodniczkę, która miała przed sobą świetlaną przyszłość. UCI i Komitet Organizacyjny Mistrzostw Świata w Kolarstwie Szosowym i Parakolarskim 2024 składają szczere kondolencje rodzinie, przyjaciołom i Szwajcarskiej Federacji Kolarskiej. Rodzina Muriel Furrer prosi o uszanowanie prywatności w tym bardzo bolesnym czasie" - napisała Międzynarodowa Unia Kolarska na oficjalnej stronie internetowej. Szwajcarzy, którzy organizują zmagania, są w ciężkim szoku i opłakują odejście utalentowanej zawodniczki. Dziennikarze będący na miejscu akcji starają się dodatkowo dowiedzieć się jak doszło do tego tragicznego w skutkach wypadku, a następnie co działo się tuż po nim. Dociekliwi w temacie są zwłaszcza przedstawiciele "Blicka". W najnowszym materiale przekazali oni co udało im się ustalić. Kibiców powinna zszokować przede wszystkim kwestia dotarcia ratowników do cierpiącej zawodniczki. Ci pojawili się dopiero po około godzinie. Wszystko ze względu na kiepską widoczność z powodu rzęsiście padającego deszczu. Muriel Furrer nie żyje. Szwajcarzy ujawniają co działo się od razu po wypadku "Furrer mogła leżeć z poważnymi obrażeniami w zaroślach, ukryta przed motocyklami i samochodami pomocniczymi, które przejechały ponownie na drugim okrążeniu. (...) Z dotychczasowych informacji wynika, że 18-latki nie odnaleziono przez szokująco długi czas. Czytelnicy podali, że podczas wyścigu wokół przedmiotowego obszaru leśnego nie zaobserwowano żadnej akcji ratunkowej. Helikopter ratowniczy wylądował w Küsnacht dopiero około godzinę po zakończeniu wyścigu" - czytamy w materiale Daniela Leu. Sami organizatorzy nie za wiele mogą mówić w tym temacie i działają, by zapobiec w najbliższych dniach kolejnym poważnym wypadkom. W piątek dokładnie ta sama trasa była areną zmagań panów do lat 23.