Kariera Chrisa Froome'a ma zagadkowy scenariusz. Na pierwszy plan wysuwa się fakt, że przez długie lata był przeciętnym członkiem peletonu. Przełom nastąpił w 2011 r., gdy zajął drugie miejsce we Vuelta a Espana. Zwalczył pasożyta i forma eksplodowała Jak tłumaczył wtedy małomówny Brytyjczyk, który dzieciństwo spędził na farmie w Kenii, powodem niepowodzeń była schistosomatoza. Poważna choroba, zwana także pod nazwą bilharcjoza, miała zabierać mu energię. Odpowiednia diagnoza, wprowadzone leczenie pokonało pasożyta, a zawodnik dysponujący niesamowitą mocą rozpoczął marsz na szczyt. Na igrzyskach olimpijskich w Londynie zdobył brązowy medal, a rok później sięgnął po pierwsze z czterech zwycięstw w Tour de France. Dominacja w Wielkiej Pętli zaowocowała, wartym 4 mln funtów rocznie, kontraktem z grupą Sky. Tym samym Froome został najlepiej opłacanym kolarzem świata. Był wrzesień tego roku i po raz pierwszy od 1978 r. jeden kolarz wygrał dwa wielkie Toury, na Polach Elizejskich i w Madrycie. Jemu nadal było mało. - To było niewiarygodne zakończenie fantastycznego sezonu - tak skomentował brązowy medal mistrzostw świata w jeździe indywidualnej na czas wywalczony w norweskim Bergen. Sielankę dopełniła nominacja do prestiżowej narody dla Sportowej Osobowości Roku BBC. Szło jak po maśle, gdy gruchnęła informacja o możliwym dopingu Dzienniki “Guardian" i “Le Monde" po wspólnym śledztwie dziennikarskim ujawniły, że w próbce moczu 32-zawodnika Team Sky pobranej po 18. Etapie Vuelty, dwukrotnie przekroczony został dozwolony poziom leku na astmę - salbutamolu. Czterokrotny zwycięzca Tour de France przyznał się, że zwiększył dawkę leku podczas wyścigu, bo źle się czuł, ale nie złamał żadnych przepisów. Zgodnie z przepisami Międzynarodowej Unii Kolarskiej (UCI) dozwolona dawka salbutamolu wynosi 1000 nanogramów na milimetr. W próbce Froome’a pobranej 7 września wartość była przekroczona dwukrotnie. Konsekwencje mogą być poważne. Najprawdopodobniej kolarz zostanie pozbawiony tytułu za wygranie Wyścigu Dookoła Hiszpanii, a UCI zawiesi go na czas do 12 miesięcy. Brytyjczyk nie zamierza się poddawać, ale musi dostarczyć wystarczających dowodów. Pod znakiem zapytania staje też jego przyszłość w zespole Sky, wyznającym politykę zero tolerancji dla dopingowiczów. Jak pisze “Guardian", Sky skupiło wokół siebie zespół ekspertów medycznych i prawnych, by wyjaśnić sytuację. Dobrze poinformowane źródła podają, że sprawa może przeciągnąć się na kilka miesięcy. Urodzony w Nairobi sportowiec wydał oświadczenie, w którym napisał, że zawsze żył zgodnie z zasadami. “Powszechnie wiadomo, że mam astmę i dokładnie wiem, jakie są przepisy. Używam inhalatora, by zniwelować objawy (zawsze w dopuszczalnych granicach), a będąc liderem zdaję sobie sprawę, że będę badany każdego dnia. W trakcie Vuelty mój stan zdrowia się pogorszył, więc po konsultacji z lekarzem zwiększyliśmy dawkę salbutamolu. Jak zawsze starałem się nie przekroczyć dozwolonego limitu. Bardzo poważnie traktuję pozycję lidera w sporcie. UCI ma absolutną rację badając wyniki testów. Wraz z zespołem dostarczę wszelkie potrzebne informacje". Zawodnik podziękował fanom za okazane wsparcie w wymownym wpisie na Twitterze. Głos w sprawie zabrał też dyrektor generalny Team Sky Sir Dave Brailsford wydając oświadczenie: “Istnieją złożone problemy medyczne i fizjologiczne, które wpływają na metabolizm i wydalanie salbutamolu. Dokładamy wszelkich starań, aby ustalić fakty i zrozumieć dokładnie, co się wtedy stało. Mam najwyższą pewność, że Chris podążył za wskazówkami medycznymi w zakresie radzenia sobie z objawami astmy, pozostając w dopuszczalnej dawce salbutamolu. Oczywiście zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby pomóc w rozwiązaniu tych problemów". Sekretne działanie salbutamolu Salbutamol to lek stosowany w łagodzeniu objawów astmy oraz innych chorób płuc, jak ostry kaszel, świszczący oddech, czy uczucie braku tchu. Rozluźnia mięśnie w płucach, przez co ułatwia oddychanie. Najczęściej podawany w formie inhalatora. Zgodnie z regulacjami WADA, dozwolony poziom u sportowców to 1000 nanogramów na milimetr (to tzw. wyłączenie dla celów terapeutycznych). W przypadku wykrycia nadmiaru salbutamolu w moczu zawodnika zakłada się, że jest to forma dopingu. Wówczas kolarz musi udowodnić, że była to konsekwencja zastosowania dawki terapeutycznej maksymalnie do podanego powyżej poziomu. To, że sportowcy cierpiący na astmę stosują preparaty zawierające salbutamol nie powinno nikogo dziwić, bo jak zauważyli eksperci, płuca przesuwają wtedy granice swoich możliwości, nawet w warunkach zanieczyszczonego powietrza i zmian temperatury. Jedną z najbardziej znanych osób stosujących inhalator jest norweska biegaczka i sześciokrotna mistrzyni olimpijska Marit Bjoergen. Nie Froome pierwszy, pewnie nie ostatni Stosowanie przez Chrisa Froome’a salbutamolu znane jest od 2014 r. i wygranego przez niego Tour de Romandie. Wtedy francuski “Le Journal du Dimanche" ujawnił, że na wyścig miał on zwolnienie lekarskie dopuszczające stosowanie dawki terapeutycznej. Później Brytyjczyk udzielił głośnego wywiadu irlandzkiemu dziennikarzowi Paulowi Kimmagegemowi, w którym tłumaczył zażywanie leków łagodzących objawy astmy. Jak mówił “stosowanie inhalatora nie podnosi wydajności i nie daje nieuczciwej przewagi". Zdaje się, że podobnego zdania był, przed 23 laty niezwykle utytułowany, Miguel Indurain. Pięciokrotny zwycięzca Tour de France został posądzony o stosowanie salbutamolu zabronionego wówczas we Francji. Jak widać, ta substancja nie jest niczym nowym w kolarstwie. Wiele zostało napisane na temat fenomenalnego Hiszpana, który startował w czarnych czasach kolarstwa. Indurain, który w latach 1991-95 wygrywał Wielką Pętlę jako jedyny nie został złapany na niedozwolonym wspomaganiu. Bjaerne Riis, Marco Pantani, Jan Ullrich, Lance Armstrong - triumfatorzy Tour de France w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku zostali przyłapani na stosowaniu dopingu. Sprawa hiszpańskiego mistrza nigdy nie została wyjaśniona. Jaka przyszłość czeka małomównego Froome’a? Nieistotne teraz, czy Froome jest winny czy nie, musi stawić czoła zarzutom. Sprawy z salbutamolem w tle są trudne do jednoznacznego wyjaśnienia. Historia Induraina zakończyła się bez konsekwencji, a Brytyjczyk musi czekać na finał sprawy. Chcąc nie chcąc, kolarz grupy Sky będzie oceniony przez opinię publiczną. Być może zostanie uniewinniony, bo na dozwolony poziom substancji wpływ mogły mieć przyczyny naturalne będące poza jego kontrolą. Bez wątpienia jest to jednak kolejna historia dotykająca Team Sky. Łukasz Firchał