W 25-stronicowym uzasadnieniu decyzji sąd stwierdził, że istnieją wątpliwości w kilku punktach, na których opierały się zarzuty prokuratury. Sprawa stała się głośna w 2012 roku po publikacji "Corriere della Sera". Według włoskiego dziennika, Winokurow miał zapłacić Kołobniewowi 150 tys. euro za to, że nie przeszkodził mu w odniesieniu zwycięstwa. Dwaj kolarze uciekli rywalom na ostatnich kilometrach. Dziennik przedstawił dowody w postaci korespondencji mailowej zawodników. Pierwszy e-mail miał zostać wysłany przez Kołobniewa 26 kwietnia, dzień po wyścigu. "Zapamiętaj sobie, miałem ogromną szansę... Zrobiłem to ze względu na sytuację, w jakiej się znalazłeś. Gdyby to był ktokolwiek inny, walczyłbym o zwycięstwo, chwałę i premie... Teraz cierpliwie czekam. Zapisz sobie moje dane bankowe w innym miejscu i skasuj ten e-mail" - cytowano w gazecie. Później Kołobniew miał zamieścić dane konta w banku w Locarno w Szwajcarii. Odpowiedź Winokurowa miała przyjść 12 dni później: "Cześć, Kołobok. Przepraszam, że nie odpisywałem tak długo. Nie martw się, zrobiłeś wszystko jak trzeba. Jeśli chodzi o naszą umowę, spokojnie, wszystkim się zajmę". Według prokuratury w szwajcarskim Neuchatel zachowały się dokumenty potwierdzające dwa przelewy - na sumę 100 tys. i 50 tys. euro - z konta Winokurowa na konto Kołobniewa. Triumf w belgijskim klasyku był w 2010 roku Winokurowowi szczególnie potrzebny, ponieważ wracał do rywalizacji po odbyciu dwuletniej dyskwalifikacji za stosowanie dopingu podczas Tour de France w 2007 roku. W 2012 roku Winokurow zdobył złoty medal olimpijski na igrzyskach Londynie, po czym, zgodnie z zapowiedziami, zakończył karierę kolarską. Od kilku lat pełni funkcję dyrektora sportowego ekipy Astana. Kołobniew rozstał się z kolarstwem cztery lata później. af/ pp/