"Everesting" to stosunkowo nowa konkurencja, która sięga początków lat 90. ubiegłego wieku. Zawodnicy wybierają wzniesienie, po którym jeżdżą w górę i w dół, aż osiągną od startu wysokość łącznie 8848 m. Gaimon "dotarł na szczyt" we wtorek w czasie siedmiu godzin i 52 minut, pobijając poprzedni rekord o 37 minut. Swenson był natomiast szybszy o 12 minut. Obaj kolarze podjęli wyzwanie w celach charytatywnych. "Jestem kompletnie wykończony. Ciekawie będzie obserwować, jak to się rozwinie, czy np. inni kolarze szosowi lub górscy spróbują swoich sił" - powiedział Swenson, cytowany w portalu "Velo News". 23-letni Amerykanin pokonał łącznie 9046 m w pionie, licznik przejechanych kilometrów pokazywał 170, a spalonych kalorii - 6682. Jeździł w rodzinnych okolicach Park City w stanie Utah. O 11 lat starszy Gaimon podjął wyzwanie na terenie w pobliżu Los Angeles. Wspiął się na 8918 m, pokonując 156 km i spalając ok. 8000 kalorii. Zapowiedział już, że postara się poprawić wynik rodaka. "Poprzedni rekord utrzymywał się od 2017 roku, pobiłem go o niecałe 40 minut... i po raptem czterech dniach mi go odebrano. Nawet nie dokończyłem pić szampana. Poprawił go Keegan Swenson. Chciałbym go nie lubić, ale chyba jest w porządku" - żartował Gaimon, cytowany przez "Cycling Weekly". Były profesjonalny kolarz szosowy zamierza spróbować swoich sił ponownie, ale już na innym wzgórzu. Poprosił swoich fanów o pomoc w znalezieniu odpowiedniego. "Nie poddam się bez walki, ale nie wiem, gdzie nadrobię te 10 minut... Szukam wzgórza, które jest w miarę proste, żeby zakręty nie stanowiły problemu przy zjeździe. Jeśli znacie jakieś o nachyleniu 20 procent - super" - dodał. Od 2017 roku rekordzistą był Australijczyk Tobias Lestrell. Na wysokość Everestu wspiął się kilkadziesiąt razy pokonując podjazd Terry's Avenue w Melbourne.