"W pewnym momencie zostałem sam z moimi problemami. To były ciężkie chwile, które odbiły się na mojej dyspozycji, ale to już zamknięty rozdział, do którego nie chcę wracać" - powiedział PAP kolarz z dolnośląskiego Brzegu. U progu sezonu torowego 2016/17 znalazł się w dramatycznej sytuacji finansowej. Brał pod uwagę nawet zakończenie kariery. Czeska ekipa z Prościejowa, sama borykając się z problemami, nie przedłużyła z nim kontraktu. Pozostało mu tylko skromne stypendium z ministerstwa za wywalczony w kwietniu w Hongkongu tytuł mistrza świata w scratchu (konkurencja nieolimpijska) - 1700 złotych miesięcznie na rękę. Na dodatek wyniki na torze nie były zachęcające. Słabo wypadł zarówno w mistrzostwach Polski w Pruszkowie, jak i Europy w Berlinie, gdzie zajął w scratchu dopiero 20. lokatę. "Moja dyspozycja chyba tak bardzo nie odbiegała od normy. To głowa była zablokowana" - ocenił. Ostatnie tygodnie odwróciły złą kartę. Razem z Wojciechem Pszczolarskim ścigał się w sześciodniówce w Londynie, w perspektywie ma start w kolejnej w Berlinie. Dostał specjalne stypendium ufundowane przez rodzinny Brzeg, a w najbliższych dniach ma podpisać kontrakt z jedną z grup zawodowych. "Jest parę ciekawych opcji z zagranicy i nie tylko. Jeszcze nic nie podpisałem, ale myślę, że w ciągu paru dni wszystko się wyjaśni i wtedy poinformuję o tym oficjalnie" - zaznaczył. W piątek w zawodach PŚ w Pruszkowie Tekliński wygrał serię eliminacyjną w scratchu, sprawiając sobie prezent na 28. urodziny. "Nie wiedziałem jak mój organizm zachowa się po ciężkiej sześciodniówce w Londynie. Miałem nadzieję, że noga będzie rozkręcona, przepalona. I rzeczywiście tak było. Tęczowa koszulka nie pomaga w takich wyścigach, ale dałem radę. Chciałem wygrać w dniu moich urodzin" - wspomniał. Tekliński wybiega myślami do przyszłorocznych mistrzostw świata w Holandii, na których chce obronić tytuł. Nie ukrywa jednak, że głównym celem są igrzyska olimpijskie w Tokio w 2020 roku. Średniodystansowcy będą tam walczyć o medale w wyścigu drużynowym na 4 km na dochodzenie, w madisonie (wyścig dwójkami) oraz w omnium (wielobój indywidualny). "Wszystko wskazuje na to, że w Tokio będziemy walczyć o medal, bo nasze kolarstwo torowe jest coraz silniejsze. Ja jestem w grze i chcę w niej pozostać do igrzysk" - podkreślił. Tekliński stanie na starcie finałowego wyścigu scratch w sobotę o godz. 21.30. Niewykluczone, że wystąpi także w niedzielę w rywalizacji drużynowej na 4 km na dochodzenie. W eliminacjach jego młodsi koledzy uzyskali drugi wynik w historii polskiego kolarstwa - 3.59,729. " To był rewelacyjny występ naszych młodzieńców. A są jeszcze rezerwy, o czym przekonałem się w czwartek podczas treningowej jazdy. Być może w niedzielę dołożę swoje trzy grosze do drużyny, ale wszystko zależy od decyzji trenera Jacka Kasprzaka" - powiedział mistrz świata. Rozmawiał Artur Filipiuk